Raporty GUS potwierdzają znaczny wzrost śmiertelności w trakcie roku do poziomu najwyższego od początku lat 90. Co jest przyczyną dodatkowych zgonów? Nie mieliśmy epidemii grypy, katastrof naturalnych zbierających śmiertelne żniwo, nie było wojny ani skokowego zwiększenia śmierci na nowotwory, na które z reguły umiera się powoli. Mamy za to w Polsce jeden z najwyższych współczynnik umieralności na choroby sercowo-naczyniowe w Unii Europejskiej.
Jedną z przyczyn dużej zapadalności na udary i zawały jest pogarszająca się jakość środowiska, w którym żyjemy, w szczególności coraz bardziej zanieczyszczone powietrze. Badania potwierdzają korelację pomiędzy zwiększeniem narażenia na pyły zawieszone, ozon, związki siarki i azotu a wzrostem występowania udarów, zawałów oraz przyspieszonej miażdżycy.
W Polsce notujemy największe przekroczenia norm w tym zakresie nie tylko w Europie, ale też na świecie. Według prognoz GUS („Atlas demograficzny Polski") przełoży się to na wzrost umieralności sercowo-naczyniowej i zmniejszenia populacji o 4 mln Polaków. Nie wolno biernie poddać się tym prognozom, ale należy aktywnie zapobiegać trendom, m.in. poprzez poprawę jakości powietrza, wzrost nakładów i skuteczności wydatkowania pieniędzy w systemie opieki zdrowotnej.
W ostatnich latach (2000–2016) dzięki wysiłkowi ośrodków kardiologicznych udało się uzyskać wyraźne trendy spadkowe, głównie w zakresie umieralności z powodu choroby wieńcowej i zawału serca. Potrafimy zatem ludzi leczyć. Możemy również ograniczyć zapadanie na te choroby, ale kardiologia musi się stać priorytetem Ministerstwa Zdrowia. Również w aspekcie finansowym.
Limity na zdrowie
Na razie tendencja jest odwrotna. „W nagrodę" za skuteczne działania polska kardiologia dostała trzykrotną, dramatyczną obniżkę wycen świadczeń kardiologicznych ratujących życie (nawet o 50–60 proc.), co bezpośrednio wpływa obecnie na dostępność i jakość dostarczanej usługi.