Pomoc społeczna już teraz rozpoczyna procedury strajkowe, aby na przełomie czerwca i lipca móc rozpocząć legalny strajk. W tym czasie do ich urzędów będą spływały wnioski o wypłatę 500+ na pierwsze dziecko. Zgodnie z ustawą o pomocy państwa w wychowaniu dzieci wnioski o to świadczenia w wersji elektronicznej można składać już od lipca. Nie wiadomo jednak, czy będzie je komu przyjąć. Jeśli strajk rozleje się tak jak protest nauczycieli, może dojść do sytuacji, gdy wypłaty świadczenia dla kilku milionów rodzin przyjdą ze znaczącym opóźnieniem.
Czego oczekują pracownicy pomocy społecznej? Jeśli chodzi o podwyżki, to zależy im na tym, aby zarabiali nie mniej niż gminni urzędnicy na porównywalnych stanowiskach. To w sumie niewielka różnica, która może kosztować około kilkudziesięciu milionów złotych rocznie.
Chcieliby także przyspieszenia nabywania prawa do dodatkowego urlopu wypoczynkowego i rozszerzenia tej możliwości na wszystkich pracowników pomocy społecznej. Po zmianach mieliby nabywać prawo do 12 dni dodatkowego wypoczynku (obecnie 10 dni), już po trzech latach pracy, a nie pięciu jak dotychczas.
Zależy im także na poprawie bezpieczeństwa pracy. Z oficjalnych raportów Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej wynika bowiem, że co roku dochodzi nawet do 100 napaści na pracowników socjalnych. Bywa, że podopieczny atakuje takiego pracownika nożem, bywa, że piłą mechaniczną. Do dziś żywa jest pamięć wydarzeń w Makowie Mazowieckim, w którym pod koniec 2014 r. dwie urzędniczki zostały spalone żywcem przy biurku przez niezadowolonego, chorego psychicznie mieszkańca, któremu odmówiły miejsca w domu pomocy społecznej.
Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej, do którego kierowane są postulaty protestujących, broni się tym, że wykraczają one poza właściwość rządu, bo pracownicy pomocy społecznej są pracownikami samorządowymi. Rząd proponuje więc, że do rozmów należy zaprosić także stronę samorządową.
Związkowcy z Federacji Związkowej Pracowników Socjalnych i Pomocy Społecznej odbierają to jednak jako grę na zwłokę. Ich postulaty są znane ministerstwu od miesięcy i dopiero po pół roku protestowania udało się im wywalczyć jedno spotkanie w resorcie rodziny i obietnicę nowelizacji przepisów. Problem w tym, że projekt ma być gotowy dopiero na jesieni, czyli tuż przed wyborami parlamentarnymi. Obietnice zmian są więc palcem na wodzie pisane. Z zapowiedzi zmian wynika, że praktycznie nie realizuje postulatów protestujących.