Polska musi zrobić więcej

Donald Tusk wezwał Polskę i kraje naszego regionu do solidarności z Niemcami i Włochami.

Aktualizacja: 09.09.2015 07:00 Publikacja: 08.09.2015 19:29

Polska musi zrobić więcej

Foto: AFP

Korespondencja z Brukseli

W środę Komisja Europejska przedstawi konkretne liczby osób, które powinny zostać przyjęte przez państwa UE.

Państwa Grupy Wyszehradzkiej, w tym Polska, sprzeciwiają się pomysłowi obowiązkowych kwot uchodźców. Premier Ewa Kopacz zapowiedziała wcześniej, że może przyjąć 2200 osób. We wtorek po południu stwierdziła, że „jesteśmy gotowi zrobić więcej". – Jednak podział obciążeń musi być częścią całościowego planu stawiania czoła wyzwaniu, jakie mamy przed sobą – mówiła szefowa polskiego rządu.

Według planu, który Komisja Europejska przedstawi w środę, nasze obciążenie może wynieść nawet blisko 12 tys. osób. Taki byłby efekt podziału grupy 160 tys. uchodźców pomiędzy 22 (nie 28) państwa UE. Bruksela prawdopodobnie wyłączy z podziału sześć krajów: Włochy, Grecję i Węgry, które i tak muszą stawić czoło zmasowanej fali imigrantów, oraz Wielką Brytanię, Irlandię i Danię, które mają traktatowy wyjątek od wspólnej unijnej polityki migracyjnej.

Zarówno jednak Wielka Brytania, jak i Irlandia zapowiedziały, że dołączą do wspólnego unijnego planu. Dania się na razie nie zadeklarowała, a jej rząd słynie w ostatnich miesiącach z niechęci do uchodźców. To nie przeszkodziło mu zgłosić właśnie kandydatury byłej duńskiej premier Helle Thorning-Schmidt na stanowisko wysokiego przedstawiciela ONZ ds. uchodźców.

Według nieoficjalnych informacji KE rozważa możliwość czasowego wyłączenia się ze wspólnego planu kwot w zamian za pomoc finansową dla innych. Nie chodzi jednak o trwały wyjątek, ale raczej o czas na przygotowanie się do przyjmowania imigrantów. Pozwoliłoby to na uniknięcie otwartego konfliktu między Wschodem a Zachodem Europy.

Niechęć Grupy Wyszehradzkiej do okazania solidarności z państwami dotkniętymi kryzysem migracyjnym jest przedmiotem krytyki nie tylko w Berlinie, Paryżu czy Rzymie. Apel o większą otwartość wygłosił także Donald Tusk, przewodniczący Rady Europejskiej. On sam w czasie szczytu UE poświęconego migracji w czerwcu był oskarżany o stronniczość i obronę interesów Europy Środkowo-Wschodniej, gdy sprzeciwił się planom Komisji Europejskiej wprowadzenia obowiązkowych kwot uchodźców.

Teraz musi zachęcać swoich sojuszników do zmiany tonu.

– Kraje, które nie są bezpośrednio dotknięte zjawiskiem napływu uchodźców, a w przeszłości doświadczyły solidarności od UE, powinny ją teraz okazać tym w potrzebie. Rzeczywiście mamy dziś do czynienia z paradoksem, że to największe kraje, jak Niemcy czy Włochy, potrzebują solidarności od innych – powiedział przewodniczący Rady Europejskiej na dorocznej gali zorganizowanej przez brukselski think tank Bruegel. Według niego stosunek do uchodźców jest miarą solidarności wewnątrzeuropejskiej.

– Wzywam przywódców państw UE do podwojenia wysiłków, jeśli chodzi o solidarność z krajami, które doświadczają tej bezprecedensowej fali migracyjnej. Zaakceptowanie większej liczby uchodźców jest ważnym gestem solidarności, ale niejedynym – stwierdził Tusk.

Mówił o funduszach potrzebnych na ośrodki dla uchodźców, na lepsze zarządzanie granicami, na zwiększoną pomoc rozwojową dla krajów pochodzenia imigrantów. Szef Rady Europejskiej podkreślił, że obecny kryzys nie ma charakteru jednorazowego. – To jest początek prawdziwego exodusu, co oznacza, że będziemy musieli w najbliższych latach radzić sobie z tym problemem. Ważne, żebyśmy nauczyli się z tym żyć bez wzajemnego obwiniania się – powiedział Tusk.

W Paryżu prezydent François Hollande skrytykował nasz region za brak solidarności, wypominając nam otwarcie granic przez państwa zachodnie po upadku muru berlińskiego. Z kolei wicekanclerz i przywódca niemieckich socjaldemokratów Sigmar Gabriel zagroził demontażem strefy Schengen w razie braku wspólnej polityki imigracyjnej. Tradycyjnie najbardziej umiarkowana w słowach jest Angela Merkel.

– Nie powinniśmy się licytować w groźbach. Musimy rozmawiać ze sobą w duchu wzajemnego szacunku – powiedziała niemiecka kanclerz. Ale podkreśliła, że Unia potrzebuje wspólnej polityki azylowej.

Zapowiedź kwot oznacza, że skończy się gościnność Niemiec dla uchodźców. Będą oni dzieleni pomiędzy kraje UE według klucza uwzględniającego dochód narodowy, liczbę ludności, bezrobocie oraz dotychczasowe osiągnięcia w przyjmowaniu uchodźców. Ale to Niemcy pozostają wymarzonym krajem dla imigrantów. Strach przed zamknięciem uchylonych dla nich, a konkretnie dla Syryjczyków, granic powoduje, że napływają w tych dniach do Europy ze wzmożonym natężeniem. We wtorek sforsowali nie całkiem jeszcze kompletne zasieki na granicy węgiersko-serbskiej i kilka tysięcy z nich ruszyło na Budapeszt, zanim policja przekonała ich do skierowania się do ośrodka dla uchodźców, gdzie będzie można ich zarejestrować.

Chaos zapanował na greckiej wyspie Lesbos, która – ze względu na swoje niewielkie oddalenie od Turcji – jest pierwszym europejskim przystankiem dla uchodźców syryjskich. Na zamieszkanej przez 85 tys. Greków wyspie jest już 15 tys. uchodźców, którzy szturmują promy do Aten w nadziei na szybkie dotarcie do Niemiec – zanim Berlin zawiesi nadzwyczajne środki wobec uchodźców.

Korespondencja z Brukseli

W środę Komisja Europejska przedstawi konkretne liczby osób, które powinny zostać przyjęte przez państwa UE.

Państwa Grupy Wyszehradzkiej, w tym Polska, sprzeciwiają się pomysłowi obowiązkowych kwot uchodźców. Premier Ewa Kopacz zapowiedziała wcześniej, że może przyjąć 2200 osób. We wtorek po południu stwierdziła, że „jesteśmy gotowi zrobić więcej". – Jednak podział obciążeń musi być częścią całościowego planu stawiania czoła wyzwaniu, jakie mamy przed sobą – mówiła szefowa polskiego rządu.

Pozostało 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 936
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 935
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 934
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 933
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 932