British Airways proponuje takim osobom vouchery bądź podróż w innym terminie. Pieniądze odda jedynie w przypadku, kiedy to sama linia odwoła jakiś rejs. Podobną politykę prowadzą Vrgin Atlantic. Pieniędzy nie ma zamiaru zwracać również należący do International Airlines Group, irlandzki Aer Lingus, tej samej która jest właścicielem British Airways. Zapewnia jedynie, że nie będzie pobierał opłat przy wymianie biletów na podróże w innych terminach. Ryanair pytany przez media nie odpowiada, a easyJet informuje, że w zasadzie gotów jest oddać pieniądze, ale pod kilkoma warunkami. Jakimi? „Rozumiemy, że w takiej sytuacji niektórzy z pasażerów będą chcieli zmienić plany swoich podróży" - odpowiada easyJet enigmatycznie.
Czytaj także: Europejskie kraje wstrzymują loty z Wysp Brytyjskich
Pasażerowie i kancelarie prawne zajmujące się ochroną praw pasażerów są oburzone i uznają, że przewoźnicy mają obowiązek zwrócenia pieniędzy. Małe są jednak szanse, aby przewoźnicy się ugięli, skoro nie zrobili tego już dwa tygodnie temu, kiedy była podobna sytuacja.
Stacja kolejowa Waterloo w Londynie
Brytyjski premier, Boris Johnson poinformował o zaostrzeniu zasad sanitarnych w ostatnią sobotę. W ten sposób chciał powstrzymać kolejną falę zakażeń, która od kilku dni jest odczuwalna w Londynie. Dlatego rygorystycznie przestrzegane obostrzenia obowiązują w samym Londynie i w większości południowo-wschodniej części kraju. Osoby tam mieszkające z kraju wylecieć mogą jedynie podróżując służbowo. Premier uważa, że wprowadzenie takich środków ostrożnościowych znacznie ograniczy liczbę nowych zakażeń.