Unikałabym słowa walka, bo ono nie przystaje do stowarzyszenia sędziowskiego ani do celów, jakie ono sobie stawia. Wiele zależy jednak od tego, w jakim kierunku będzie ewoluować sytuacja. Ta, jak wiadomo, jest bardzo dynamiczna. Niemniej nawet przy założeniu, że konflikt będzie się zaostrzał, jedyną reakcją stowarzyszenia może być opinia czy wyrażenie stanowiska. Nie działamy – jako stowarzyszenie – jak sąd, nie rozstrzygamy spraw w sposób wiążący, jesteśmy stowarzyszeniem sędziów, które może co najwyżej wyrazić opinię na temat przepisów czy wypowiedzi, które naszym zdaniem godzą w niezależność sądów i powodują jeszcze większą utratę zaufania obywateli do sądów.
Ostatnia opinia w sprawie pytania prejudycjalnego Sądu Najwyższego jest jednak dość wymowna i jednoznaczna. Stowarzyszenie Sędziów Sądów Administracyjnych apeluje w niej m.in. o niewprowadzanie obywateli w błąd przez rządzących. Co było powodem takiej reakcji?
Głównym powodem było chyba to, że jako sędziowie administracyjny mocno czujemy się sędziami unijnymi. W sądach administracyjnych, zwłaszcza w Naczelnym Sądzie Administracyjnym, szczególnie często pojawiają się wątpliwości co do zgodności przepisów krajowych z prawem unijnym, a nierzadko też potrzeba takiej oceny przez Trybunał Sprawiedliwości UE. Chcieliśmy zwrócić uwagę, że w wypowiedziach, które są kierowane do społeczeństwa, do zwykłych obywateli, którzy nie muszą znać zawiłości prawa, zwłaszcza procedur unijnych, zbyt często i łatwo przepisy konstytucji stosuje się wybiórczo. Pomija się znaczącą część argumentacji Sądu Najwyższego. Odwołując się do jednego przepisu konstytucji, nie można pomijać kontekstu unijnego. Nie zauważa się, że prawo unijne – czy chcemy, czy nie chcemy – z mocy tej konstytucji i traktatów, które Polska ratyfikowała, jest częścią porządku krajowego.
Sądy, stosując prawo unijne, stosują prawo krajowe.
Tak. Nie ocenialiśmy postanowienia Sądu Najwyższego pod kątem jego zasadności, bo nie jest to nasza rola. Ta ocena należy do TSUE. Chcieliśmy jednak zwrócić uwagę na to, że jeśli już sąd kieruje pytanie prejudycjalne do Trybunału unijnego, bo jest przekonany o konieczności jego zadania, to nie można tego uprawnienia zwalczać czy podważać. Dla społeczeństwa takie działanie może być nie tylko niezrozumiałe. Przede wszystkim u zwykłych ludzi może podważać zaufanie do sądów, które przecież jedynie wypełniają swoje obowiązki. Warto przypomnieć, że polskie sądy, zwłaszcza ostatniej instancji, mają nie tylko prawo, ale wręcz obowiązek kierowania pytań prejudycjalnych w przypadku wątpliwości co do zgodności norm krajowych z unijnymi. Mówiąc inaczej, można się spierać co do meritum, np. czy były wątpliwości uzasadniające skierowanie pytania do TSUE. Ale jeśli Sąd Najwyższy z tej opcji skorzystał i zastosował zabezpieczenie, odwołując się do przepisów unijnych i orzecznictwa TSUE, to nie można w debacie publicznej kwestionować takiego uprawnienia, wskazując na brak podstawy prawnej.
Rozumiem, że jako sędzia NSA nie wyobraża sobie pani tego, że można nie respektować wyroku TSUE...