Tymczasem pandemia nie spadła nagle na Europę, jak nagle przychodzi kataklizm pogodowy, nieprzewidywalne tsunami czy trzęsienie ziemi. Jej nadejście było możliwe do przewidzenia. Od grudnia 2019 r. żyliśmy jednak w nieświadomości potężnego zagrożenia, jakie nadciągało z Chin. I choć od grudnia płynęły dramatyczne wieści z Wuhan o liczbie zarażonych oraz tempie rozprzestrzeniania się wirusa, to informacje te były bagatelizowane, a być może wielu z nas sądziło, że Wuhan to problem lokalny, daleki od naszych bieżących spraw i naszej polityki. Podobnie zresztą jak na przykład problem malarii, która dziesiątkuje kraje afrykańskie.
Epidemia nie ma granic terytorialnych
W dość krótkim okresie epidemia z Wuhan przeniosła się do Europy i mocno uderzyła w najsłabsze ogniwo, czyli niewydolne i nieprzystosowane do liczby pacjentów systemy opieki zdrowotnej. Systemy te zarówno w lepiej rozwiniętych krajach, ale też w tych słabszych nie są przygotowane na lawinową pomoc i ratowanie ludzkiego życia, w sytuacji, dodajmy, nieustannego zagrożenia dla samego personelu medycznego.
Poza tym brak realnego zagrożenia w ostatnich czasach dla naszego życia w części europejskiej uśpił czujność ludzką, albowiem epidemie były przez nas traktowane jako zaszłości historyczne. Tymczasem wirus nie ma granic terytorialnych, przenoszą go ludzie. Konieczna jest więc bezwzględna izolacja i przestrzeganie zaleceń epidemiologicznych. Okazało się, że poza sprzętem medycznym nie byliśmy w stanie nawet przygotować się w kwestii tak prozaicznej jak zaopatrzenie szpitali oraz społeczeństwa w niezbędne maseczki czy odzież ochronną. A przecież ich produkcję można było uruchomić w trybie zabezpieczającym już w styczniu...
Czy można było zrobić więcej?
Dramat wywołany pandemią pokazuje, że we współczesnym świecie są pewne uniwersalne wartości, których ochronie powinny służyć nadzwyczajne środki. Z pewnością ostatnie wydarzenia uświadamiać powinny, że o wiele bardziej ważne, aniżeli dyrektywy dotyczące współpracy gospodarczej, są choćby na poziomie unijnym, regionalnym wspólne dyrektywy dotyczące ochrony zdrowia i życia. Przewóz towarów, transport, przewóz ludzi można zatrzymać, nie da się niestety zatrzymać chorób. Procedur nadzwyczajnych niestety nie wypracowano. Dlatego obecnie środki, jakie są podejmowane na poziomie poszczególnych krajów, mają głównie wymiar lokalny lub wewnątrzkrajowy. Tymczasem standardy ochrony zdrowia w sytuacji globalnego zagrożenia epidemiologicznego powinny być wspólne i jednolite. Choroby nie znają przecież granic...
Tak samo jak uruchomienie wspólnych wysiłków badawczych na rzecz opracowania szczepionki czy leku przeciwko wirusowi. Opracowanie takiego leku nie powinno być przedmiotem wyścigu państwowego. W dobie deklarowanej wspólnoty wartości unijnych konieczne jest połączenie wysiłków celem poszukiwania leku na epidemię zagrażającą wszystkim ludziom. Być może jednak i w tym przypadku górę wzięły partykularne interesy nad poczuciem przynależności do wspólnoty mającej na celu ochronę wspólnego dobra, jakim jest zdrowie ludzkie.
I o ile często w dyskusjach podnosi się, że przykładowo kwestie dotyczące praworządności to wewnętrzne sprawy krajowe, o tyle w tym przypadku zabrakło refleksji, czy zdrowie Europejczyków, a może i szerzej: zdrowie wszystkich ludzi na świecie jest kwestią wewnętrzną czy może ogólnoeuropejską.