Nie 28 lutego 2019 r., ale już 10 października 2017 r. Zbigniew D. opuścił mury więzienia – 16 miesięcy przed końcem odsiadki. O warunkowe przedterminowe zwolnienie wnioskował dyrektor więzienia, a sąd penitencjarny się zgodził.
Zanim D. trafił do zakładu karnego w Warszawie, trudno było liczyć na skrócenie kary.
W lutym „Rzeczpospolita" opisała, jak Służba Więzienna z Łodzi chciała się przypodobać prezesowi PiS, który interweniował w sprawie skazanego za wyłudzenia VAT Zbigniewa D.
Osadzony w ZK w Garbalinie D. napisał list do posła Jarosława Kaczyńskiego żaląc się na jednostkę. Wpływowy polityk się ujął – uwierzył, że D. „źle znosi rozłąkę" z żoną. Nie wiedział, że żona i jego córki nawet nie są wpisane do systemu jako osoby bliskie.
Przez dwa miesiące odsiadki skazany napisał kilkanaście skarg – twierdził, że ma „znajomości w świecie polityki", szefa PiS nazwał „wielkim Polakiem", a siebie zwolennikiem tej partii. W przeszłości D. był w PZPR i płockim SLD.