Ustawowy zakaz stosowania konstytucji i prawa międzynarodowego wzmocniony potężnymi karami dyscyplinarnymi za podejmowanie przez sądy kwestii politycznych to ostateczny prymat bezmyślności nad rozumem. Bezpośrednie stosowanie konstytucji z uwzględnieniem reguł kolizyjnych pomiędzy ustawą a konstytucją, umową międzynarodową i prawem unijnym jest jednym z najważniejszych instrumentów służących racjonalnemu stosowaniu prawa. Uzupełnia go zasada pierwszeństwa prawa unijnego wpisana do konstytucji. To mechanizmy oparte na rozumieniu systemu prawnego jako całości, w którym normy nie zawsze są względem siebie równorzędne, zaś reguły z art. 8 i 91 konstytucji wskazują sposoby rozwiązania kolizji. Wypracowane w ciągu lat przez znakomitych przedstawicieli doktryny i ukształtowane, nie bez wątpliwości, przez orzecznictwo, tworzą fundament zachodniej cywilizacji prawnej. Pomysł, by zakazać ich wykorzystywania, jest sam w sobie niedorzeczny, a jego wykonanie całkowicie dyletanckie. Jedno z najważniejszych pytań, jakie dziś trzeba zadać, to czy mandat wyborczy jest wystarczającym uzasadnieniem, by oddać tworzenie prawa w ręce ludzi niekompetentnych.
Czytaj także: Jarosław Gwizdak o wyborach 2019: niektórzy mogą więcej
Podległy jak urzędnik
Projekt prowadzi do przekształcenia sędziów w podległych zwierzchności urzędników. Już choćby z tego powodu jest skrajnie antyobywatelski. Niszczy zwykłą ustawą trzy reguły konstytucyjne: nadrzędność norm konstytucyjnych oraz pierwszeństwo stosowania norm międzynarodowych i unijnych. Odrzucając ochronę płynącą z konstytucji i prawa międzynarodowego, odbiera obywatelowi gwarancje słuszności i sprawiedliwości rozstrzygnięcia. Niweczy możliwość korzystania z międzynarodowej ochrony praw człowieka i konstytucyjnej ochrony praw i wolności jednostki. Uderza w cały dorobek i sposób prawniczego rozumowania, tam gdzie jest proobywatelski, oparty na wartościach wyrażanych w konstytucji, prawie UE i prawie międzynarodowym. Politycy chcą go obywatelowi zabrać po to, by nieudolnie rozwiązać wygenerowany przez nich problem ustrojowy.
Uparci dyletanci
Proponowane rozwiązania są całkowicie niespójne i przerażająco nieporadne konstrukcyjnie. Obrazują, w jaki sposób nie wolno myśleć o prawie. Zamierzając wyeliminować mechanizm stosowania konstytucji przez sądy, przekreśla się cały aspekt obywatelski. Chcąc wyłączyć wynikający z wyroku TSUE obowiązek weryfikowania przez sąd krajowy, czy zagwarantowano prawo do rozpoznania sprawy przez sąd niezawisły i niezależny, uznano za stosowne wprowadzenie przepisu zakazującego jakiemukolwiek sądowi lub organowi oceny zgodności z prawem powołania sędziego.
Absurdalność i antyobywatelskość tego rozwiązania obrazuje przykład zasądzającego określoną kwotę „wyroku" wydanego przez powołanych wprawdzie przez prezydenta, ale emerytowanych już sędziów, na który nadano klauzulę wykonalności. Dłużnik, broniąc się w sądzie przed egzekucją komorniczą, zostałby na podstawie projektu ustawy pozbawiony możliwości jakiejkolwiek ochrony z argumentem, że sędziowie nie mogli wydać tego orzeczenia. W świetle tego projektu wszystko, co jest zbudowane formalnie jak wyrok, trzeba traktować jak wyrok i nikt nie może weryfikować, czy został wydany przez osobę uprawnioną.