Nie sposób mieć wątpliwości: determinacja PiS, by przeprowadzić prezydenckie wybory w maju, wynika z przekonania tej partii (a szczególnie jej lidera), że tylko w tym terminie istnieje pewność zwycięstwa jej kandydata. Całkowicie niewiarygodne są deklaracje działaczy PiS o konieczności respektowania konstytucji, a argumenty o ryzyku wysokich odszkodowań są – w najlepszym razie – wysoce wątpliwe. Trafne jest natomiast twierdzenie opozycji, że majowe wybory niosą wysokie ryzyko pogorszenia sytuacji epidemiologicznej. Nie usuwa tego zagrożenia (choć pewnie nieco je ogranicza) korespondencyjna forma wyborów, która jednak budzi zasadnicze wątpliwości co do jej zgodności z konstytucją, a już na pewno grozi naruszeniem demokratycznych standardów, bo potencjalnie sprzyja wyborczym fałszerstwom (czego swego czasu trafnie dowodziło PiS) i organizacyjnemu chaosowi.
Nieprzekonująca opozycja
Z pewnością partie opozycyjne mają też rację, wskazując, że ogłoszenie stanu klęski żywiołowej jest obecnie uzasadnione i pozwala odsunąć termin wyborów zgodnie z konstytucyjnym porządkiem. Nikt nie może jednak twierdzić kategorycznie, że po upływie kilku miesięcy będą już warunki do bezpiecznego przeprowadzenia wyborów. Jest też jasne, że opozycja domagając się odroczenia terminu wyborów, ma w tym polityczne interesy.
Niestety, dziś prawie wszystko wskazuje na to, że żaden kandydat opozycji (nawet Kosiniak-Kamysz) nie ma szans na zwycięstwo w wyborach. Partie opozycyjne zakładają więc (moim zdaniem tylko się łudzą), że za kilka miesięcy zyskają większe uznanie. Dziś nie tylko mała część wyborców oczekuje na zastąpienie Andrzeja Dudy przez Małgorzatę Kidawę-Błońską, ale też niewielu chce by Mateusza Morawieckiego zastąpił Borys Budka (a nie daj Boże Łukasza Szumowskiego np. Bartosz Arłukowicz).
Ani opozycja jako całość, ani żaden z jej członów nie przekonał większości obywateli, że ma lepszy od rządzących pomysł na rozwiązanie polskich problemów. To dotyczy również kwestii pandemii. Rząd w walce z pandemią popełnia oczywiście błędy i gafy (Kaczyński ze świtą pod pomnikiem brata), ale jak dotąd jego działania są nieźle oceniane. Tylko wzrost natężenia przebiegu pandemii i bardzo ostry kryzys gospodarki mogą istotnie zmienić nastroje. Pandemia zresztą w pewnym sensie pomaga obozowi rządowemu, bo sprzyja amnezji opinii publicznej. W cień odchodzą liczne „wpadki” rządzących – nawet sprawa Banasia.
Węgierska ścieżka
Przeprowadzenie korespondencyjnych wyborów w maju nie jest jeszcze definitywnie przesądzone. Jeżeli Jarosław Gowin uzna, że tym razem już nie może, jak dotąd, krętaczyć (i jeżeli ma poparcie choćby kilku posłów własnej partii), to ustawa, która ma umożliwić korespondencyjne wybory nie zostanie uchwalona (lub uchwalona w kształcie uniemożliwiającym wybory w maju).