Zamieszkana przez wielu imigrantów dzielnica Berlina Neukölln nie należy bynajmniej do zamożnych. Jedna czwarta z ponad 300 tys. mieszkańców żyje z zasiłków socjalnych. Ale na ulicach nie brak luksusowych samochodów, za których kierownicami rozpierają się młodzi mężczyźni w markowych ciuchach.
Sporo z nich nosi to samo nazwisko. Należą do rodzinnego klanu Remmo, którego członkowie żyją oficjalnie z pomocy społecznej, ale posiadają co najmniej 77 nieruchomości, nie licząc barów czy restauracji. Ich właścicielami są najczęściej osoby podstawione, tak jak luksusowe auta nie są własnością ich użytkowników.
Policja orientuje się nieco w strukturze palestyńsko-kurdyjskiego klanu Remmo liczącego ok. 500 członków. Wie, że prócz kradzieży i rabunków klan zajmuje się handlem narkotykami i praniem pieniędzy. Zna też oczywiście imiona i miejsca w hierarchii aresztowanych 18 członków klanu, którzy popełnili w ostatnich kilku latach w sumie 200 przestępstw.
Łupy nie do odzyskania
Znani są także trzej członkowie klanu, którzy dwa lata temu skradli z berlińskiego muzeum Bode złotą monetę Big Maple Leaf ważącą 100 kg. Monety o wartości 3,75 mln euro nigdy nie odzyskano. Podobnie jak gotówki, biżuterii i papierów wartościowych wartości 9,8 mln euro zrabowanych pięć lat temu z jednego z berlińskich banków. Za kratki trafił zaledwie jeden sprawca Toufic R.
Klan Remmo nie jest jedyny ani w Berlinie, ani w całych Niemczech. Podobne rodzinne struktury przestępcze działają w Essen, Kolonii i innych miastach Nadrenii Północnej-Westfalii (NRW), w Bremie czy w Dolnej Saksonii.