Marek Domagalski
Polska procedura karna jest nieprzygotowana do sprawnego prowadzenia procesów dotyczących afer finansowych. I choć o konieczności skracania procesów mówi się od lat, to na razie bez efektów. Może się o tym przekonać 19 tys. pokrzywdzonych w aferze Amber Gold.
Nadmiar świadków
Rozpoczęty w poniedziałek przed Sądem Okręgowym w Gdańsku proces szefa Amber Gold i jego żony może wydłużyć długa lista świadków. Sąd wyznaczył na razie trzy rozprawy w marcu i dziewięć w kwietniu. A do przesłuchania ma 430 świadków zgłoszonych przez łódzką Prokuraturę Okręgową. Na jednej rozprawie zwykle zeznaje kilku. Niektórzy mogą się nie stawić, np. z powodu choroby lub nieotrzymania wezwania
– Nasza prokuratura przesłuchała 20 tys. poszkodowanych, ale ich nie zgłaszamy na świadków. Ich zeznania są w aktach i wystarczy je odczytać w sądzie albo tylko zaliczyć do materiału dowodowego – mówi prokurator Krzysztof Kopania. – Zgłoszone osoby to głównie pracownicy Amber Gold, którzy powinni wyjaśnić mechanizm działania spółki.
– 430 świadków, a zapewne swoich zgłosi też obrona, to wciąż o wiele za dużo – uważa Marek Celej, sędzia karny z Sądu Okręgowego w Warszawie. – Do wykazania mechanizmu przestępczego wystarczy przesłuchać kilkunastu świadków, nie widzę powodu, żeby słuchać wszystkich – tłumaczy.