W środę w Sejmie miało się odbyć drugie czytanie rządowej nowelizacji prawa łowieckiego. Nieoczekiwanie je odwołano. – Pięć minut przed rozpoczęciem tego punktu podszedłem do sekretarza na sali obrad, by zapisać się do zadania pytania. Powiedział: „Chyba nie ma sensu, panie pośle, bo właśnie trwa Konwent Seniorów i raczej ten punkt spadnie" – mówi Paweł Suski z PO, szef Parlamentarnego Zespołu Przyjaciół Zwierząt.
Zaskoczeni byli też posłowie PiS. Kilka godzin wcześniej minister środowiska Henryk Kowalczyk spotkał się z Parlamentarnym Zespołem ds. Kultury i Tradycji Łowiectwa i nie mówił nic o wstrzymaniu prac. Z naszych informacji wynika, że było to skutkiem interwencji Jarosława Kaczyńskiego, który toczy prywatny spór z myśliwymi.
Zaczął się on w grudniu ubiegłego roku, gdy Sejm przyjął ustawę, mającą na celu walkę z afrykańskim pomorem świń. Wprowadziła ona też zmiany do prawa łowieckiego, m.in. karę grzywny za utrudnianie polowań, a druga uzależniła odstrzały w rezerwatach i parkach narodowych od decyzji Polskiego Związku Łowieckiego. W styczniu napisaliśmy, że o tych elementach ustawy nie wiedział Kaczyński i zaczął naciskać na złagodzenie prawa.
Po naszej publikacji minister środowiska Henryk Kowalczyk zapowiedział, że jego resort zaproponuje poprawki do prawa łowieckiego, nad którego nowelizacją pracuje Sejm. To m.in. zwiększenie ze 100 do 150 metrów minimalnej odległości polowań od zabudowań mieszkalnych. Nowe propozycje dały też właścicielom możliwość wyłączenia swojej nieruchomości z obwodu łowieckiego, choć wówczas nie mogą domagać się rekompensaty za szkody łowieckie wyrządzane przez zwierzęta. Kary grzywny z kolei zostały ograniczone do polowań zbiorowych.
Poprawki uwzględniły komisje sejmowe. Dlaczego więc odwołano drugie czytanie? – Myślę, że minister Kowalczyk, który zastąpił źle ocenianego Jana Szyszkę, nie wypełnił misji, powierzonej mu przez prezesa – mówi Paweł Suski.