Wyjaśnienie afery KNF ma priorytet, stąd błyskawiczne tempo, jakie narzucono śledztwu, które wszczął śląski wydział Prokuratury Krajowej. Prowadzący je czeka na oryginał nagranej rozmowy (wraz z urządzeniem nagrywającym) biznesmena Leszka Czarneckiego z szefem KNF Markiem Chrzanowskim, podczas której miała paść korupcyjna propozycja „40 mln zł za spokój".
– Kopia nagrania jest już w ABW i tu zostanie zbadana. To ma zagwarantować szybkość opinii – potwierdza „Rzeczpospolitej" rozmówca ze służb.
Tylko kopia
Mec. Roman Giertych, pełnomocnik biznesmena Leszka Czarneckiego, pendrive z kopią nagrania przekazał prokuraturze 13 listopada, wraz z drugim zawiadomieniem „dotyczącym próby przejęcia kapitałów banku na rzecz jakiegoś innego podmiotu" (mówił w Polsat News). Rzetelne zbadanie wymaga posiadania oryginału – tego jednak prokuratura ani ABW nie otrzymały. Dlaczego ABW chce badać kopię? – Od czegoś trzeba zacząć – słyszymy. Śledztwu w sprawie afery KNF nadano ekstratempo.
Prokuratura Krajowa w czwartek wieczorem wydała komunikat, w którym potwierdziła informacje "Rzeczpospolitej", że "otrzymany pendrive niezwłocznie przekazano już biegłym z zakresu informatyki śledczej z Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego w celu zbadania jego zawartości".
Z informacji PK wynika, że dotychczas śledczy otrzymali jedynie kopię nagranej rozmowy. "Na tym etapie postępowania, nie można wykluczyć, że przekazany prokuraturze pendrive zawiera jedynie kopie nagrania pierwotnego" - zaznacza Prokuratura Krajowa dodając, iż "nie można także wykluczyć, że urządzeń służących do rejestracji było kilka". Tymczasem - jak czytamy w komunikacie - "w toku postępowania karnego zawsze konieczne jest uzyskanie oryginalnych nośników danych oraz wszystkich urządzeń służących do nagrywania obrazu i dźwięku celem przeprowadzenia badań przez biegłych co do braku zewnętrznego wpływu w treść zapisów".