Plan był prosty. W poniedziałek przedstawiciele koalicji rządowej CDU/CSU oraz SPD mieli uzgodnić warunki wprowadzenia powszechnej emerytury dla ubogich emerytów. Rzecz została zapisana w umowie koalicyjnej i obecnie nadszedł czas na jej realizację. Nagle okazało się jednak, że SPD nie ma zamiaru trzymać się postanowień umowy i chce rozszerzyć podwyższone świadczenia emerytalne na wszystkich, którzy przepracowali 35 lat, bez względu na ich obecny status majątkowy. Przeciwna jest CDU/CSU.
Czy znajdująca się na politycznym dnie z notowaniami w granicach 14 proc. SPD chce doprowadzić do upadku koalicji i nowych wyborów do Bundestagu? Za takim rozwiązaniem opowiada się nowa para kandydatów na szefów SPD Saskia Esken i Norbert Walter-Borjans. Zjazd partyjny SPD pod koniec listopada zadecyduje: wyjść z rządu, wybierając tę parę, czy też nie – popierając ich konkurentów Klarę Geywitz i Olafa Scholza.
W takim scenariuszu po rozpadzie kolacji i w wyniku nowych wyborów SPD mogłaby liczyć na koalicję z Zielonymi i postkomunistyczną Lewicą. Ale wtedy Zieloni (w sondażach do 24 proc.) jako najsilniejsza partia w tym obozie miałaby kanclerza.
– Emerytów mogących skorzystać na reformie według formuły SPD jest ponad pół miliona i na to stawiają obecnie socjaldemokraci – zwraca uwagę „Rzeczpospolitej" Jochen Staadt, politolog z Wolnego Uniwersytetu w Berlinie.
Z tego też powodu obecne zamieszanie w rządzie wywołuje sporo emocji. Są tym większe, że zbliża się koniec ery Angeli Merkel, która w normalnych okolicznościach musiałby stać na czele obecnej koalicji jeszcze dwa lata. – Schyłek rządów Merkel wprowadza widoczny chaos w niemieckiej polityce – komentuje dla „Rz" nasz niemiecki rozmówca z berlińskich kręgów dyplomatycznych.