Reklama
Rozwiń

Stadnina Janów Podlaski na dnie

Prokuratura, zamiast zająć się obecnymi kłopotami hodowli, wciąż bada rzekome nieprawidłowości z przeszłości.

Aktualizacja: 12.05.2020 06:34 Publikacja: 11.05.2020 19:11

Sytuacja w legendarnej stadninie zaczęła się psuć po dymisji prezesa w 2016 roku

Sytuacja w legendarnej stadninie zaczęła się psuć po dymisji prezesa w 2016 roku

Foto: Fotorzepa/Rafał Guz

– To jedno z najbardziej upolitycznionych śledztw. Jak w lustrze odbija się w nim sposób działania naszego aparatu rządzącego, który wykorzystuje prokuraturę do swoich celów – mówi Marek Szewczyk, były redaktor naczelny „Konia Polskiego" i autor bloga HipoLogika.pl. W ten sposób komentuje fakt, że prokuratura właśnie po raz kolejny przedłużyła śledztwo w sprawie rzekomych nieprawidłowości w legendarnej stadninie koni arabskich w czasie, gdy kierował nią Marek Trela.

Za jego kilkunastoletniej prezesury stadnina Janów Podlaski osiągała duże sukcesy. Ich symbolem było wyhodowanie Pianissimy, najbardziej utytułowanej klaczy czystej krwi w historii. W 2015 roku na rekordowej aukcji Pride of Poland sprzedano konie za niemal 4 mln euro.

Mimo to w lutym 2016 roku Marek Trela został nieoczekiwanie odwołany przez podległą ówczesnemu ministrowi rolnictwa Krzysztofowi Jurgielowi Agencję Nieruchomości Rolnych. Ta ostatnia złożyła też zawiadomienie do prokuratury i ruszyło śledztwo.

Ile razy było już przedłużane? Na to pytanie nie odpowiedział nam rzecznik prokuratury regionalnej w Lublinie Piotr Marko. Portale zajmujące się końmi i media lokalne wyliczają, że następuje to już po raz siódmy lub ósmy. Tym razem śledztwo przedłużono do 9 sierpnia, a powodem jest to, że prokuratura czeka na opinię biegłego dotyczącą współpracy stadniny z organizującą aukcje Pride of Poland firmą Polturf. – Ma ona wpłynąć do końca miesiąca – mówi prokurator Piotr Marko.

Problem w tym, że opinia miała być gotowa do 31 marca. – Jestem przekonany, że 9 sierpnia prokuratura znajdzie kolejny pretekst. Chodzi o to, żeby przedłużać śledztwo w nieskończoność. Bo jeśli je umorzą, przyznają, że minister Jurgiel kłamał – mówi Marek Szewczyk. I dodaje, że prokuratura powinna raczej zająć się obecną sytuacją w stadninie.

Chodzi o to, że po dymisji Treli w spółce ruszyła prawdziwa karuzela prezesów. Najpierw szefem stadniny został Marek Skomorowski, który przyznał w mediach, że nie miał dotąd „bliskiej styczności" z końmi. Potem zastąpili go Sławomir Pietrzak, Grzegorz Czochański, a od początku kwietnia – Marek Gawlik.

W efekcie ciągłych zmian i błędów w zarządzaniu stadnina zaczęła notować straty, np. 3,3 mln w 2018 roku. A w 2019 roku kontrola przeprowadzona w przez Krajowy Ośrodek Wsparcia Rolnictwa wykazała, że hodowane w stadninie krowy, które miały poprawić rentowność, przebywają w „dramatycznie złych warunkach sanitarno-higienicznych, żywieniowych".

Wtedy nie było jeszcze zarzutów odnośnie do warunków przebywania koni. Z naszych rozmów ze specjalistami od hodowli tych zwierząt wynika jednak, że jest coraz gorzej.

– Nie ma pełnowartościowej paszy. To, czym karmią konie, woła o pomstę do nieba. Zważono worek owsa i okazało się, że zamiast 50 kg ma wagę około 30 kg, bo to są plewy, a nie owies. Dobrze, że po ostatnich deszczach jest więcej trawy i zaczęły wychodzić na nią konie – mówi nasze źródło, prosząc o zachowanie anonimowości. – Brakuje opieki weterynaryjnej i kowala, więc konie mają nieprzycinane kopyta. Trudna jest sytuacja ekonomiczna. Klacze wylicytowane na zimowej aukcji się wyźrebiły i nie wiadomo, czy klienci za nie zapłacą – dodaje.

Podobnie sytuację w stadninie relacjonuje Marek Szewczyk. – Trzy klacze wylicytowane na zimowej aukcji nie zostały odebrane. W związku z tym strata za 2019 rok może wynieść nawet między 4 a 5 mln zł – wylicza.

Co na to aktualne kierownictwo stadniny? Z Markiem Gawlikiem nie udało nam się skontaktować. Pod koniec kwietnia w rozmowie ze „Słowem Podlasia" przyznawał, że sytuacja jest „bardzo trudna".

Z problemów stadniny zdaje sobie rząd. W styczniu ujawniliśmy, że chciał dokapitalizować spółkę. Wniosek w tej sprawie złożył wiceminister rolnictwa Rafał Romanowski podczas posiedzenia sejmowej Komisji Finansów. – Chodzi o dofinansowanie spółek Skarbu Państwa, tzw. spółek strategicznych, które są nadzorowane przez Krajowy Ośrodek Wsparcia Rolnictwa – powiedział wiceminister. Wymienił siedem spółek, w tym cztery stadniny i dwa stada ogierów. Łączna kwota dokapitalizowania miała wynieść 43 mln zł, w tym 5 mln dla Janowa. Ostatecznie do dokapitalizowania jednak nie doszło.

Z naszych rozmów z ekspertami od koni wynika, że wierzą w dobrą wolę nowego prezesa stadniny. Z kolei prokurator Marko obiecuje, że śledztwo w końcu się skończy. – Mam nadzieję, że po przedstawieniu opinii biegłego nastąpi finalizacja – mówi.

Polityka
Szef rządu kwituje decyzję PKW. "Pieniędzy nie ma i nie będzie"
Materiał Promocyjny
Jak przez ćwierć wieku zmieniał się rynek leasingu
Polityka
Po decyzji PKW. Politycy PiS widzą ministra finansów przed TS. "Jeszcze będzie normalnie"
Polityka
Minister finansów mówił kilka dni temu: Realizuję uchwały PKW
Polityka
Sondaż: Polacy ocenili rząd i premiera. Donald Tusk nie ma powodów do radości
Materiał Promocyjny
5G – przepis na rozwój twojej firmy i miejscowości
Polityka
Leszczyna: Szef PKW jest partyjnym działaczem, a nie sędzią
Materiał Promocyjny
Nowości dla przedsiębiorców w aplikacji PeoPay