Tego, co nazywamy liberalną demokracją, już nie ma. Skończyła się wraz z trendami światowymi, które wzmocniły PiS – mówił rok temu w Radiu Zet Paweł Kowal. W podobnym duchu te zmiany opisuje profesor Jan Zielonka w swojej najnowszej książce o znaczącym tytule „Kontrrewolucja. Liberalna Europa w odwrocie". Rzeczywiście liberalna demokracja, jaką po 1989 r. wielu z nas uznało właściwie za bezalternatywną, mocno trzeszczy dziś w posadach. Przemija liberalna postać świata, a w każdym razie na naszych oczach zdaje się wyczerpywać pewna jej wersja.
Czy oznacza to nieuchronny zmierzch samego liberalizmu jako politycznej idei, która od wieku XVII fundowała wiele naszych instytucji politycznych i gospodarczych, współtworząc tym samym potęgę Zachodu? To nie wydaje się już tak jasne.
Kronika zapowiadanej katastrofy
O końcu lub przynajmniej poważnym kryzysie liberalnej demokracji mówi się nie od dziś. Opowieść bodaj najświeższa sięga roku 2015 i odwołuje się do brexitu, zaskakującego sukcesu wyborczego Donalda Trumpa, nowego kursu politycznego w Turcji, przemian w naszej części Europy, fenomenu tzw. postprawdy i osobliwego wpływu mediów społecznościowych na nasze życie publiczne. Krytycy liberalnej demokracji jako wspólny mianownik tych dość różnych wydarzeń wskazują na niewydolność liberalnych instytucji, elit i wartości w ich zetknięciu z realnymi oczekiwaniami zwykłych ludzi, w zderzeniu z nową falą społecznych obaw i aspiracji, a także w ich konfrontacji ze zmianami technologicznymi i cywilizacyjnymi.
Ale tę kryzysową opowieść snuć można przecież znacznie szerzej. Wstrząs na światowych giełdach z roku 2008 dla wielu miał być przykładem, że liberalne państwo nie jest w stanie skutecznie zabezpieczyć swych obywateli przed nieodpowiedzialnością liberalnych instytucji finansowych. Z kolei zamach na WTC z 11 września 2001 rozwinął dyskusję o słabości i bezradności liberalnego Zachodu w starciu współczesnych cywilizacji, jakie już w 1993 r. w swym słynnym „Zderzeniu cywilizacji" zapowiadał politolog Samuel Huntington. Do tej cywilizacyjnej diagnozy wielu wróciło zresztą także po roku 2015, gdy dumna ze swego humanitaryzmu i praw człowieka zachodnia Europa zderzyć się musiała z falą nowej migracji z Afryki i Bliskiego Wschodu.
Liberalny myśliciel John Grey w eseju „Postscriptum. Po liberalizmie" pisze, że współczesny liberalizm w tarapaty wpędza jego uniwersalizm, poczucie wyższości oraz ignorowanie złożonej ludzkiej historii, co kojarzyć możemy przecież z nadziejami na „Koniec historii" formułowanymi w roku 1989 przez Francisa Fukuyamę. Nie mniej znany Ralf Dahrendorf, także z liberalnego punktu widzenia poważnych źródeł kłopotów i ostrego „Nowoczesnego konfliktu społecznego" liberalnej demokracji upatrywał z kolei w bumie gospodarczym Zachodu lat 80., opartym o nowe technologie, wzrost bez pracy i rozwijający się wówczas jego zdaniem „kapitalizm kasynowy". Bardzo mocno ten okres rozwoju kapitalizmu i liberalnej demokracji krytykowali również myśliciele lewicowi, tacy jak choćby Naomi Klein czy Noam Chomsky.