Napięcia związane z prawdopodobnym zawetowaniem przez Polskę i Węgry unijnego budżetu wzmagają dyskusję nie tylko na temat sytuacji, w jakiej znajdzie się Polska po zawetowaniu budżetu, ale w ogóle na temat korzyści z przynależności do UE. Europoseł Jacek Saryusz-Wolski dowodzi, że weto postawi Polskę w korzystniejszej sytuacji, gdyż będziemy otrzymywać nawet ponad 23 proc. środków więcej, niż gdyby budżet został uchwalony.
Wtóruje mu znawczyni finansowych mechanizmów UE europosłanka Beata Kempa. Szkoda, że europosłowie nie mówią, ile zyskalibyśmy, rozwalając całkowicie UE lub też z niej występując, skoro tylko sparaliżowanie jej funkcjonowania byłoby dla nas tak korzystne.
Ofensywa w sieci
W internecie z kolei można zauważyć niespotykaną dawno aktywność trolli kwestionujących korzyści z naszej przynależności do UE. Obserwując ten wzmożony ruch, można się domyślić, że uruchomione zostały krajowe zastępy internautów w celu obrzydzania rodakom Unii Europejskiej, wskazując, że do ekonomicznej eksploatacji naszego kraju przez silniejszych partnerów z UE dojdą działania mające na celu pozbawienie narodu polskiego jego kultury, tradycji, historii, religii itd.
Zważywszy na liczbę wpisów negujących sens naszego członkostwo w UE, można także sądzić, że logistycznego wsparcia udzielają również rosyjscy wielbiciele PIS-u, którzy chcą wspomóc premiera Morawieckiego w jego walce o rzeczywistą demokrację i praworządność w UE. Zważywszy, że tę trudną walkę premier Morawiecki prowadzi wspólnie z Viktorem Orbánem, który od dawna cieszy się uznaniem, przyjaźnią i wsparciem niezłomnego obrońcy demokracji Władimira Putina, hipoteza ta wydaje się tym bardziej uzasadniona.
Kwestionowanie korzyści z przynależności do UE należy do ulubionych działań PiS w przypadku napięć na linii Polska–Komisja Europejska. W poprzedniej kadencji Sejmu posłanka Krystyna Pawłowicz miała nawet powołać parlamentarny zespół do sporządzenia bilansu korzyści i kosztów związanych z przynależnością do UE. Zespół ten chyba nie został nawet ostatecznie ukonstytuowany, a na pewno nie opublikował żadnych wyników swoich prac – nie wiem, czy nic ciekawego nie ustalono, czy też chwilowe ocieplenie stosunków z unijnymi partnerami zmniejszyło zapotrzebowanie na antyunijne pamflety.