Kiedy premier Morawiecki szumnie ogłaszał publikację „Białej księgi" na temat wymiaru sprawiedliwości, twierdził że upolityczniona Krajowa Rada Sądownictwa nie różni się niczym od jej hiszpańskiego odpowiednika, a skarga nadzwyczajna to rozwiązanie zbliżone do tego z Francji. Podobny wydźwięk miały debaty towarzyszące zakazowi handlu w niedziele. Solidarność (i wtórujący im PiS) przekonywali, że zamknięte sklepy to zachodni standard i – w zależności od stanu wiedzy – podawali różne przykłady z państw UE. W dyskusjach najczęściej przewijały się Niemcy, Francja, Wielka Brytania i Holandia.
Co łączy te wszystkie porównania? Albo zostały one celowo zniekształcone, albo pokazują rozwiązania w kontekście statycznym – bez uwzględnienia obowiązujących trendów przeciwnych do wprowadzanych w Polsce zmian. Hiszpanie informują o planach odpolitycznienia swojej KRS. Francuski prokurator nie może wnieść ichniejszej skargi nadzwyczajnej na korzyść państwa – czyli przeciwko obywatelom. Argumenty rządu obalono po kilku godzinach od publikacji „Białej księgi".
Przykłady wzięte z sądownictwa dotyczyły jednak małego wycinka prawa. Zakaz handlu to instytucja bardziej rozbudowana – umożliwia to bardziej wszechstronne porównanie. Mozaika rozwiązań funkcjonujących w UE nie pozwala tak łatwo twierdzić (jak robią to rządzący), że handlu w niedziele nie ma w kraju X, Y i Z. Zakaz zakazowi nierówny.
Od ponad dekady prawo do regulowania godzin otwarcia sklepów w Niemczech przeniesiono na szczebel lokalny. Pozwoliło to na uelastycznienie zakazu, którego korzenie sięgają konstytucji weimarskiej z 1919 r. W Anglii i Walii sklepy o powierzchni mniejszej niż 280 m2 mogą działać bez ograniczeń; pozostałe mają do tego prawo przez 6 godzin w każdą niedzielę. W Belgii, Francji czy Grecji zezwolono na całodobowy handel w rejonach turystycznych. Przepisy są więc różnorodne, a ich szczegółowa analiza zapewne dorównywałaby objętością pracy dyplomowej.
Sytuacja wygląda podobnie, jeśli weźmie się pod uwagę panujący w UE trend deregulowania godzin otwarcia sklepów w niedziele. W ostatnich latach 7 państw Unii całkowicie zniosło lub mocno ograniczyło omawiane restrykcje bądź planuje to zrobić w najbliższym czasie. Oprócz znanego przykładu Węgier – w których Orbán wycofał się z zakazu po 13 miesiącach w obawie przed porażką wyborczą – warto zwrócić uwagę na działania Holendrów. Jak wynika z raportu Detailhandel Nederland, już w 68 proc. gmin w tym kraju (wzrost o 13 pkt proc. w dwa lata) wprowadzono odstępstwa od zakazu handlu w niedziele. Dotyczy to też regionu nazywanego „pasem biblijnym", który ciągnie się od zachodu po północny wschód Holandii, i w którym zamieszkuje najwięcej chrześcijan. Organizacja szacuje, że w ciągu najbliższych 5–10 lat restrykcje w niedzielnym handlu zostaną zniesione w całym kraju. To jaskrawy przykład na to, jak samorządy mogą prowadzić własną politykę z korzyścią dla lokalnych przedsiębiorców. Nie stoją temu na przeszkodzie nawet wartości religijne.