Pytanie postawił Trybunał Konstytucyjny, ograniczając w 2007 r. ustawę lustracyjną. Nowela ustawy o ochronie informacji niejawnych, która ma wejść w życie w październiku, na nowo otwiera ten temat. Na jej podstawie cywilny i wojskowy kontrwywiad, dopuszczające do tajemnic, nie dadzą go tym, którzy współpracowali przed 1989 r. Ze stanowisk w administracji, w tym cywilnej i wojskowej dyplomacji, odejdą osoby niezobowiązane dotąd do składania oświadczeń lustracyjnych. Ale zrobią to nie na mocy decyzji lustrującego ich sądu, lecz służb będących dziś pod zwierzchnictwem ministrów Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika. Ważne więc, by wolności ograniczać proporcjonalnie. W odróżnieniu od lustracji osób publicznych, której przyświeca jawność, procedura dopuszczania do tajemnic jest niejawna i służbom już dziś wolno w niej wiele. Przypomnijmy choćby, jak minister obrony Antoni Macierewicz de facto wstrzymywał awans generalski oficera bliskiego prezydentowi pod pretekstem trwającej kontroli certyfikatu dostępu do tajemnic wojskowych. Wystawiający certyfikat korzystaliby nawet z informacji operacyjnych. Przepływ wrażliwych danych bez kontroli zewnętrznej może być groźny, ale z życia znamy przykłady, gdy służbom brakowało wiedzy w kluczowych kwestiach.
Czytaj także:
Współpracownicy PRL stracą swoje uprawnienia
Nowa ustawa PiS: służby prześwietlą nawet znajomych urzędnika
Nie wiemy, jak wiele poświadczeń będą musiały wydać ABW i SKW, ale to z pewnością niemałe liczby, bo jeszcze w latach 2011–2014 było to około 10 tys. sprawdzeń rocznie, a dziś stanowisk z dostępem do klauzulowanych informacji przybyło.
Kwerenda ma być szersza i dotyczyć zarówno starającego się o certyfikat, jak i małżonka czy partnera. To dobre, ale też groźne. Kontrowersje wzbudzą pytania o stan majątkowy, zadłużenie czy przepływy finansów nawet u członków rodziny kandydata. Warto to precyzyjnie zapisać. Przydałyby się też szerokie konsultacje. Tych jednak brak i nie wiemy, co konkretnie planują ministrowie. Prace nad projektem toczą się poza jawną ścieżką legislacyjną, na której utknął projekt ustawy o jawności życia publicznego. Czyżby ministrowie ?Kamiński i Wąsik wyciągnęli wnioski?