Mało kto dziś pamięta, że ojcami legendarnej później firmy byli dwaj inwestorzy prywatni, Jakub Mortkowicz i Jan Gebethner.
Początkowo handlowała na dworcach tylko gazetami i tytoniem. Pierwsze kioski powstały w 1919 roku. Kiedy przejmowało ją państwo, była gigantem. Od 1949 roku niemal monopolistą w dziedzinie kolportażu prasy. Do czasu wolnej Polski przetrwała w formie spółdzielni RSW „Prasa-Książka-Ruch". Potem jej monopol zaczął się powoli rozpływać w oceanie wolnego rynku.
Prywatyzowana, najpierw poprzez sprzedaż części akcji na giełdzie, a później reszty udziałów funduszowi inwestycyjnemu, była jednak wciąż ważnym filarem kolportażu polskiej prasy. Dostarczała gazety do kiosków, niekiedy w lokalizacjach, gdzie nie docierała konkurencja. Śmiało można powiedzieć, że dla wielu odległych zakątków Polski kioski Ruchu były jedynym oknem na świat. Jedynym – prócz radia i telewizji – łącznikiem ze światem wartościowych mediów.
A jednak Ruch nie wytrzymał konfrontacji z rynkową rzeczywistością. Nie przeprowadzono niezbędnych reform, popełniono błędy w zarządzaniu. Menedżerowie Ruchu często wskazują, że takie są trendy światowe, że kolporterzy papierowej prasy bankrutują. To prawda, ale tylko częściowa. Rynek zna także przykłady świetnie prosperujących firm kolporterskich.