Najbardziej symptomatyczna dla rekonstrukcji jest dymisja szefa MON Antoniego Macierewicza. Macierewicz w PiS-owskiej układance wydawał się elementem nie do ruszenia – cieszący się bezwarunkowym poparciem najtwardszego elektoratu PiS minister był jednym z gwarantów sojuszu ze środowiskiem o. Tadeusza Rydzyka, symbolem narracji o „powstawaniu Polski z kolan” i – zgodnie z narracją polityków PiS – „najlepszym ministrem obrony narodowej od 1989 roku” odbudowującym polską armię po latach wielkiej smuty. Jeśli polityka o takiej politycznej wadze Kaczyński może usunąć z rządu – to znaczy, że w ramach swojego obozu politycznego może kształtować rząd zupełnie swobodnie.
Dymisja Macierewicza, ale też Jana Szyszki, Konstantego Radziwiłła i Witolda Waszczykowskiego – to zrzucenie balastu, jaki ciążył na – cieszącym się przecież i tak bardzo niezmiennie wysokim poparciem – rządzie PiS. To jednocześnie wytrącenie ostatnich atutów z rąk skłóconej i słabej opozycji, która na krytyce Macierewicza, Szyszki, Waszczykowskiego czy Radziwiłła mogła opierać swoje antyrządowe ataki licząc, że któraś z kolejnych wpadek tych ministrów wreszcie odwróci sondażowe trendy. Nowy rząd – pozbawiony owych najsłabszych ogniw – będzie, przynajmniej przez jakiś czas, na takie ataki odporny. Co więcej politycy PiS w polemikach z opozycją zyskają argument, że ich ekipa potrafi korygować kurs i że w rządzie nie ma nikogo, kto byłby ważniejszy niż dobro Rzeczypospolitej.
Zmiany w rządzie wskazują też na pewną liberalizację polityki i zwrot w kierunku centrum, zaniedbanego w czasie, gdy Waszczykowski mówił o ekologiach i cyklistach, Szyszko wycinał Puszczę, a Macierewicz szukał mistrali za jednego dolara. To sygnał, że po dwóch latach rewolucyjnego reformowania kraju nadchodzi mała stabilizacja. Nie, nie wrócimy do ideologii ciepłej wody w kranie, ale – jak można oczekiwać po zmianach – skończy się robienie polityki jako wojny PiS ze wszystkimi.
Zwrot, jakiego dokonał PiS, przypomina trochę to, co wydarzyło się przed wyborami z 2015 roku. Wtedy to Prawo i Sprawiedliwość nagle zyskało twarze Andrzeja Dudy i Beaty Szydło, chowając gdzieś w drugim szeregu prezesa Jarosława Kaczyńskiego , a jeszcze dalej – Antoniego Macierewicza. Wtedy przyniosło to zwycięstwo wyborcze – teraz stawka wydaje się jeszcze wyższa. Skoro wszystkie sondaże wskazywały iż PiS – nawet z Macierewiczem i Waszczykowskim – wygrałby najbliższe wybory parlamentarne, to PiS bez budzących największe kontrowersje polityków być może jest w stanie pokusić się nawet o większość konstytucyjną.
A nawet jeśli nie, to z gabinetem będącym puszczeniem oka do wyborcy nieco bardziej centrowego, PiS dziś wydaje się być skazany na wyborczy sukces. Dotąd PiS nie za bardzo miał z kim przegrać. Po zmianach w rządzie wydaje się, że PiS wyeliminował swojego najgroźniejszego rywala – znacznie trudniej będzie mu przegrać z samym sobą.