Chińskie Ministerstwo Handlu oficjalnie nazwało tę zapowiedź „szantażem„ i zadeklarowało, że „nie będzie miało innego wyboru jak walczyć za pomocą jakościowych oraz ilościowych środków". Chiny mają jednak bardzo ograniczone pole manewru, jeśli chodzi o wprowadzenie symetrycznych ceł odwetowych – import amerykańskich towarów do Chin był wart w 2017 r. zaledwie 130 mld dol. Chińczycy mogą więc uzupełnić podwyżki ceł barierami pozataryfowymi lub osłabieniem własnej waluty. Słabszy juan miałby pobudzać chiński eksport.
„Wciąż jest pole do negocjacji i nie wykluczamy, że w nadchodzących tygodniach dojdzie do złagodzenia konfliktu. Ale postawy obu stron się zaostrzają. Głębsze konflikty trudniej jest rozwiązać. Rzeczywiście rośnie ryzyko amerykańsko-chińskiej wojny handlowej na pełną skalę" – piszą analitycy Oxford Economics. Szacują, że zapowiedziane w ostatnich dniach amerykańskie karne cła mogą w latach 2019–2020 ściąć chiński PKB o 0,3 pkt proc. Symetryczna chińska odpowiedź mogłaby zaś w tym czasie wyhamować amerykański PKB o 0,2 pkt proc.
– Inwestorzy nie są jedynymi mającymi powody do niepokoju. Zwrot dwóch supermocarstw ku protekcjonizmowi ma globalne konsekwencje. Międzynarodowe spółki mogą stać się mniej konkurencyjne z powodu podwyżek ceł, a koszt surowców kupowanych za granicą może wzrosnąć o 15–20 proc. Jest bardzo prawdopodobne, że dalsze akcje podejmowane przez USA lub Chiny doprowadzą do zakończenia trwającej blisko dziesięć lat hossy na światowych giełdach – uważa Miles Eakers, główny analityk brytyjskiej firmy Centtrip.
Analitycy UBS wskazują na kluczowe daty w amerykańsko-chińskim sporze handlowym, na które powinni zwrócić uwagę inwestorzy. 30 czerwca wchodzą w życie w USA restrykcje na chińskie inwestycje. 6 lipca wdrażana jest pierwsza tura podwyżek ceł na chińskie towary. W okolicach tych dat może dochodzić do intensywnych kontaktów dyplomatycznych między USA i Chinami. Eksperci UBS widzą małe szanse na to, by Chiny poszły na ustępstwa, które skłoniłyby administrację Trumpa do cofnięcia podwyżek ceł.
Są jednak oznaki, że USA nie chcą iść na zbyt duże starcie handlowe. „New York Times" doniósł, powołując się na swoich informatorów, że prezydent Trump powiedział Timowi Cookowi, prezesowi koncernu Apple, że iPhone'y produkowane w Chinach nie zostaną objęte podwyżkami ceł.
– Poważną sprawą jest zapowiedzieć podwyżkę ceł na towary warte 50 mld dol. i kolejną podwyżkę na towary za 50 mld dol. Ale jeśli prezydent występuje z propozycją podwyżki ceł na towary za 200 mld dol., to już niepokojące. To mi przypomina stary western. Jeśli dojdzie do handlowej „strzelaniny", ktoś będzie ranny. Trump musi znaleźć drogę do złagodzenia napięcia i pozwolić Chinom wyjść z tego z twarzą. Tak, by obie strony mogły się wycofać z respektem – powiedział w telewizji CNBC Max Baucus, za kadencji Baracka Obamy ambasador USA w Pekinie.