Jaka jest naprawdę kondycja białoruskiej gospodarki – jedynej, która w czasie pandemii działała bez ograniczeń? Oficjalnie PKB Białorusi zmniejszył się w pierwszym kwartale o 0,3 proc. w ujęciu rocznym, inflacja na koniec marca była na poziomie 4,9 proc., a stopa bezrobocia – 4,1 proc. Dług publiczny rośnie z roku na rok. Na początku 2020 r. (świeższych danych brak) wynosił 25,438 mld dol. – o 312 mln dol. więcej aniżeli rok wcześniej.
Niezależny ekonomista Leonid Zajko zwraca uwagę, że białoruska gospodarka sama w sobie jest słaba, mocno zależna od czynników zewnętrznych.
Ponad połowa przedsiębiorstw i zakładów rolnych Białorusi to firmy państwowe, kraj jest uzależniony nie tylko od surowców rosyjskich, ale też od eksportu do Rosji i do Unii.
Sprzedaż produktów naftowych z dwóch białoruskich rafinerii na rynek Wspólnoty to główne źródło dewiz do kasy państwa. A ponieważ gospodarka Europy zamarła, to i gospodarka Białorusi znalazła się w dole. Popyt na białoruską produkcję gwałtownie spadł. Saldo w handlu zagranicznym towarami wyniosło w styczniu minus 51,6 mln dol., a w lutym wzrosło do minus 179,3 mln dol. I to w sytuacji, kiedy Białoruś importowała trzy razy mniej ropy.
Biznes od miesiąca zbierał podpisy pod petycjami, pisał apele do władz w Mińsku o działania pomocowe. W minionym tygodniu Łukaszenko podpisał dekret o wsparciu gospodarki. Zakłada on m.in. odroczenie zapłaty podatków i składek ubezpieczeniowych oraz opłat za dzierżawę i wynajem. Ale nie wszystkim.
Lista najbardziej poszkodowanych objęła sektory gospodarki, takie jak: transport lotniczy i naziemny, hotele, bary, restauracje, handel detaliczny, producenci odzieży itd. Wszyscy oni mogą liczyć na odroczenie opłat z tytułu najmu czy dzierżawy. Ale od 1 października do 31 grudnia muszą uregulować w równych ratach odłożone płatności. Czyli zapłacić podwójnie.