O tym, że taki powinien być warunek rezygnacji z własnej waluty, mówił w ostatnich dniach prezes PiS Jarosław Kaczyński. W środę oświadczył, że wysłał do liderów innych ugrupowań projekt deklaracji, wedle której euro zostanie wprowadzone w Polsce dopiero, gdy osiągniemy poziom rozwoju gospodarczego państw zachodniej Europy. - Punktem odniesienia są przede wszystkim Niemcy – podkreślił.
Jeśli za podstawowy wskaźnik rozwoju gospodarczego uznać siłę nabywczą PKB per capita (czyli PKB na mieszkańca przeliczony na USD i skorygowany o koszty życia zgodnie z metodologią parytetu siły nabywczej), to Polacy są dziś o około 38 proc. ubożsi, niż Niemcy.
W ostatnich 10 latach PKB per capita (w ujęciu realnym) rósł w Polsce średnio w tempie 3,4 proc. rocznie, a w Niemczech w tempie zaledwie 1 proc. Gdyby utrzymały się tak różnice w tempie rozwoju, poziom dochodów nad Wisłą i nad Renem zrównałby się około 2039 r.
Założenie, że Polska będzie w stanie utrzymać tak szybkie tempo rozwoju przez 20 lat, jest jednak ryzykowne. Większość ekonomistów uważa, że choćby z powodu ograniczeń podażowych (niedobór pracowników) polska gospodarka straci nieco impet. Jednocześnie w przypadku Niemiec średnia z ostatniej dekady obejmuje wyjątkowo głęboką recesję z 2009 r.