– Zdajemy sobie sprawę, że nie można już dłużej biernie czekać na dalszy rozwój sytuacji, w tym linii orzeczniczej sądów. Nadszedł moment, kiedy należy się z tą kwestią zmierzyć systemowo. Mamy pewną wizję, jak należałoby ten problem rozwiązać – mówi Jacek Jastrzębski, przewodniczący KNF.
Jego zdaniem banki powinny zacząć proponować frankowiczom ugody, ale nie mogą one faworyzować frankowiczów względem kredytobiorców w złotych. Punktem wyjścia ma być typowy kredyt złotowy oprocentowany o polską stawkę WIBOR powiększoną o marżę stosowaną dla kredytów złotowych w czasie, w którym udzielony został kredyt walutowy. Zostałaby więc sporządzona symulacja kosztu takiego kredytu i wysokości rat oraz zestawienie go z faktycznymi parametrami spłacanej hipoteki frankowej.
Weźmy pod lupę kredyt uruchomiony 1 stycznia 2008 r. na 30 lat o wartości 300 tys. zł (marże 1,3 proc., spread walutowy 2 proc., kurs CHF/PLN 2,16). Kredyt w złotych kosztował klienta do tej pory 240 tys. zł, a do spłaty jest jeszcze 210 tys. zł. Z kolei frankowicz zapłacił już 260 tys. zł rat, ale pozostało do spłaty – z powodu umocnienia franka – aż 350 tys. zł. Decydując się na ugodę z zamianą kredytu na złotowy, klient zmniejszyłby dług pozostający do spłaty o 140 tys. zł, mógłby zyskać też 20 tys. zł nadpłaconych rat, ale po przejściu na kredyt złotowy kolejne raty byłyby nieco większe ze względu na wyższe w Polsce stopy procentowe.
Sytuacja frankowiczów i skłonność do zawarcia ugody różnić się będą w zależności od kursu z dnia zaciągnięcia kredytu (im większa różnica wobec obecnego poziomu, tym większa korzyść). Kluczowe będzie to, jakie warunki zaoferują same banki. Szef KNF podkreśla, że oferta musi być dla klientów odpowiednio atrakcyjna i banki muszą się ostatecznie pogodzić z faktem, że nie zapewni tego np. przewalutowanie po średnim kursie NBP. Przyniosłoby klientom znikome korzyści rzędu kilkunastu tysięcy złotych i pozostawiło aktualne kluczowe problemy, czyli ryzyko walutowe i duży wzrost wartości kredytu wyrażonego w złotych.