Zięć Donalda Trumpa pracował nad planem dwa lata. 180-stronicowy dokument w niedzielę zatwierdził prezydent – ujawnił Fox News. Na razie jego treść zna pięć osób, z których cztery będą w czwartek nad Wisłą: poza Kushnerem także sekretarz stanu USA Mike Pompeo, specjalny wysłannik Stanów na Bliski Wschód Jason Greenblatt oraz amerykański ambasador w Izraelu David Friedman.
Podczas specjalnej konferencji prowadzonej przez przewodniczącego Światowego Forum Ekonomicznego Borge Brande'a na warszawskim Stadionie Narodowym, Kushner ma przedstawić publicznie pierwsze elementy tego, co Trump nazywa „porozumieniem stulecia". Ale nieliczne: Amerykanie chcą zaczekać z publikacją pełnego planu do wyborów parlamentarnych w Izraelu 9 kwietnia i ukonstytuowania się nowego rządu. Chodzi o to, aby trudne do zaakceptowania przez państwo żydowskie elementy porozumienia nie ograniczyły szans na reelekcję Beniamina Netanjahu.
Powstrzymać Iran
Później jednak negocjacje dotyczące umowy mają ruszyć z kopyta, bo administracja Trumpa chce je zakończyć, zanim na dobre rozkręci się kampania przed wyborami prezydenckimi w USA w listopadzie 2020 r. Prezydent obawia się, że te same elementy planu, które są trudne do przyjęcia przez Netanjahu, będą też źle przyjęte przez środowiska ewangelikalne i żydowskie w Ameryce, co z kolei utrudni reelekcję Trumpowi.
W Warszawie Kushner będzie się starał przekonać do ogólnych założeń porozumienia przede wszystkim szefów dyplomacji Arabii Saudyjskiej i innych monarchii Zatoki Perskiej. To zresztą dopiero początek starań w tym kierunku: jeszcze przed końcem lutego Kushner w tym samym celu odwiedzi pięć krajów wspomnianego regionu: poza Arabią Saudyjską także Bahrajn, Oman, Katar i Zjednoczone Emiraty Arabskie.
Bo jak wynika z przecieków w prasie amerykańskiej i izraelskiej, fundamentalną różnicą planu Kushnera w stosunku do poprzednich prób przywrócenia przez Amerykę pokoju między Izraelczykami i Palestyńczykami jest jego aspekt regionalny. Biały Dom chce, aby była to tylko część szerszej strategii powstrzymania wpływów Iranu w regionie. To powinno połączyć Izrael i kraje arabskie, bo Izraelczycy w takim samym stopniu co Saudyjczycy nienawidzą Teheranu.