Sektor usług kosmetycznych i fryzjerskich wciąż nie wie, kiedy może liczyć na ponowne otwarcie salonów i powrót do pracy. Tymczasem przedłużające się przestoje oznaczają dla firm coraz większe problemy. 37 proc. ma rezerwy pozwalające przetrwać im jeszcze miesiąc, a 28 proc. już właściwie takowych nie posiada – wynika z badania przeprowadzonego wśród kilkuset salonów przez firmę Polwell prowadzącą sieć sklepów i hurtowni fryzjerskich.
– Branża beauty zapewnia w Polsce ok. 300 tys. miejsc pracy. Salony fryzjerskie to małe firmy w skali kraju, ale to ważny pracodawca. Z badania, które przeprowadzaliśmy wśród właścicieli salonów fryzjerskich, wynika, że jeżeli obecny stan będzie się przedłużał, nie będą oni w stanie zapewnić środków finansowych na kontynuowanie pracy w swoich zakładach – mówi Waldemar Kotecki, właściciel firmy Polwell.
Na salony czekają też centra handlowe. – Bez czynnych usług wielu klientów do nas nie przyjdzie. Zakupy mogą zrobić online, dopiero salony fryzjerskie, gastronomia czy kina pozwolą nam na pełne odzyskanie sił – mówi właściciel kilku galerii.
W badaniu 44 proc. właścicieli stwierdziło, że jeżeli rząd nie zdecyduje się na uruchomienie salonów w maju, to co czwarty będzie musiał obniżać pensje, a co piąty zwalniać personel. 15 proc. z kolei mówi już nawet o ogłoszeniu upadłości.