Reklama
Rozwiń

Wirus oszczędza polskie meble

Z ostatnich targów meblarze wyjeżdżali z nadzieją, że branży nie grozi katastrofa. Była niepewność, czy Chiny, dostawca okuć i tkanin, wyzdrowieją na czas.

Publikacja: 05.03.2020 20:57

Wirus oszczędza polskie meble

Foto: Adobe Stock

Poznańskie targi Meble Polska były zawsze barometrem nastrojów – nie tylko rodzimych producentów mebli.

Tegoroczna impreza niosła jednak krzepiący przekaz: w okresie, kiedy seryjnie odwoływano branżowe targi – zwłaszcza w Azji – meblowe kontraktacje organizowane przez MTP cieszyły się z kompletu wystawców i gości. W kuluarach przedsiębiorcy mówili jednak o niepewności: czy Chiny, ważny producent akcesoriów meblowych, szybko powrócą do pełnej sprawności?

Czytaj także: Polskie meble ruszają na podbój Ameryki

– Nowe zagrożenie dla globalnego meblarstwa zostało na targach dostrzeżone i było przedmiotem analiz, ale wydaje się, że większość prezesów firm nie uwzględnia w planach skrajnego, czarnego scenariusza związanego np. z załamaniem rynku – twierdzi Michał Strzelecki, dyrektor Ogólnopolskiej Izby Gospodarczej Producentów Mebli.

Bez paniki i akcesoriów

Zresztą powodów do paniki brakuje. Polskie meblarstwo to wciąż potęga: jesteśmy drugim po Chinach największym światowym eksporterem i utrzymujemy szóstą pozycję w czołówce liderów produkcji. To zasługa 27 tys. firm, 161 tys. zatrudnionych i przychodów w 90 proc. pochodzących z eksportu, którego wartość w 2019 r. OIGPM wyliczyła na 10,6 mld euro. Mimo wciąż nie najgorszych wieści z rynku w branży dominuje świadomość nowych wyzwań i obaw przed trudnymi do przewidzenia zagrożeniami. Nie wiadomo przecież, jak mocne będzie tąpnięcie z powodu dekoniunktury, spowodowanej przedłużającą się epidemią.

Przedsiębiorcy już przewidują kłopoty ze sprowadzaniem z Chin meblowych okuć czy tkanin. Firmy zaskoczył błyskawiczny rozwój zarazy w centrum światowej produkcji komponentów ważnych dla meblarstwa. Mało kto myślał zawczasu o gromadzeniu zapasów.

Czytaj także: Czas ujawnić ukrytych mistrzów 

– Teraz wypada liczyć na pozytywny rozwój wypadków, czyli rychłe cofnięcie się choroby i związanych z nią ograniczeń w Państwie Środka. Trzeba będzie jednak ok. 3 miesięcy, by potem odbudować poziom produkcji i dostaw akcesoriów meblowych do poziomu sprzed epidemii – ocenia Strzelecki.

„Ceny mebli spadają, eksport przyspiesza" – w najnowszym raporcie pod takim tytułem raczej budujące perspektywy dla producentów mebli w 2020 r. kreślą analitycy bankowej grupy Santander. Ich wnioski odnoszą się jednak do sytuacji w latach 2018–2019, kiedy na horyzoncie nie było jeszcze symptomów epidemii.

Charakterystyczną cechą, która wyróżnia Polskę wśród czołowych eksporterów mebli były systematyczne spadki cen, jakie producenci uzyskiwali za swoje towary.

W sytuacji gdy równocześnie niemieckie czy włoskie meble drożały, powstał mechanizm stymulujący polską ekspansję – twierdzi Maciej Nałęcz, sektorowy analityk Santander Bank Polska.

– Biorąc pod uwagę nieco słabsze perspektywy koniunktury w Niemczech (sąsiedzi zza Odry są tradycyjnie największym rynkiem na polskie produkty) to Zjednoczone Królestwo może w największym stopniu odpowiadać za wzrost importu polskich mebli w 2020 r. – twierdzi Nałęcz.

To możliwe, bo jeszcze przez cały rok obowiązywać będzie obecna umowa handlowa i obecne warunki eksportu towarów na Wyspy – dodaje.

Wyzwaniem rentowność

Tak optymistycznych ocen nie podziela Michał Strzelecki z OIGPM. – Teraz w obliczu rosnących wyzwań, takich jak brak fachowców czy realna perspektywa spowolnienia wywołanego atakiem koronawirusa, trudniej będzie mierzyć się rodzimym meblarzom z najpoważniejszymi wyzwaniami. Chodzi o utrzymanie konkurencyjności i co nie mniej ważne – rentowności – branży. Grupa Szynaka, Black Red White, Meble Wójcik, Forte czy Nowy Styl i inni najwięksi gracze i eksporterzy – mają już za sobą etap automatyzacji produkcji, więc trudno na tym polu oczekiwać nowych, znaczących oszczędności.

– Pozostaje jedynie podnoszenie poprzeczki w dziedzinie optymalizacji procesów produkcyjnych, digitalizacji, specjalizacji, co oznacza, że w cenie będą już nie tyle zwyczajni stolarze i tapicerzy, ale raczej informatycy i technolodzy o najwyższych kwalifikacjach – twierdzą analitycy.

Ale w niepewnych czasach decyzje o kolejnych wydatkach podejmuje się trudniej. Poza tym przedsiębiorcom – w okresie, kiedy trzeba łączyć siły, zawierać sojusze między firmami – szkodzi skrajny indywidualizm. – To, niestety, słabość naszych prezesów – ocenia Strzelecki.

Biznes
Ostatni bal na Titanicu? Chudy rosyjski Nowy Rok
Biznes
Święta spędzane w Polsce coraz popularniejsze wśród zagranicznych turystów
Biznes
Największe zamówienie w historii polskiej zbrojeniówki. Do HSW trafi 17 mld zł
Biznes
Polskie firmy wchodzą na rynek USA. Czy wprowadzenie ceł im zaszkodzi?
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego
Biznes
5G – przepis na rozwój twojej firmy i miejscowości
Materiał Promocyjny
„Nowy finansowy ja” w nowym roku