Jednak po przystąpieniu do Unii Polska zdołała też wyraźnie lepiej od innych dawnych satelitów Związku Radzieckiego wykorzystać szansę, jaką daje integracja. Szczególnie spektakularne jest tu porównanie z Czechami. W 2004 roku mogły się one pochwalić podobnym dochodem na mieszkańca (72 proc. średniej UE) co Portugalia. Po części wynikało to z rozpadu Czechosłowacji i porzucenia przez nowy kraj biedniejszej, wschodniej części. Jednak dziś poziom życia w Czechach (50,5 tys. dol.) jest właściwie taki sam jak nad Wisłą.
Dawni liderzy
Wyraźnie bogatsze (61 proc. średniej UE) od Polski były także w chwili przystępowania do Unii Węgry. Jednak dziś spadły zdaniem MFW bardzo nisko (45,5 tys. dol.) za naszym krajem. W tym przypadku powody są jaśniejsze, niż gdy idzie o Czechów. To skorumpowany, autorytarny reżim Viktora Orbána, który nie sprzyja wolnej konkurencji.
Za Węgry spadła też Estonia (45 tys. dol.), która w 2004 roku była nieco bogatsza (50 proc. przeciętnej unijnej) od Polski. Dwie dekady temu niewielu przewidywało taki obrót sprawy. Wówczas sądzono, że Tallin przekształci się w coś na kształt europejskiego Hongkongu, a ultraliberalna polityka zapewni młodemu państwu szybki rozwój. Ta świetlana wizja tylko po części się spełniła. Podobnie zawiedziona może czuć się Słowacja. I ona była w 2004 roku nieco (52 proc. średniej Wspólnoty) bogatsza od Polski, podczas gdy dziś plasuje się z 44 tys. dol. ledwie powyżej Rumunii (43 tys. dol.). Słowacy mieli inny niż Estonia pomysł na rozwój. To wielkie zachodnie koncerny, w szczególności motoryzacyjne, skuszone korzystnymi rozwiązaniami podatkowymi miały swoimi inwestycjami pociągnąć wzrost kraju.
Niewątpliwie najlepszą miarą sukcesu Polski jest jednak porównanie z Hiszpanią. Chodzi o kraj o podobnej skali, pierwszą potęgę turystyczną świata. Dwie dekady temu z 98 proc. przeciętnej Unii Hiszpanie żyli dwa razy lepiej niż Polacy. Jednak w tym roku z 52 tys. dol. dochodów na mieszkańca Hiszpania jest już w zasięgu Polski. Jeśli oba kraje będą nadal rozwijały się w podobnym rytmie co przez ostatnie dwie dekady, w ciągu dwóch–trzech lat będziemy mieli wyższe przychody na mieszkańca. To będzie moment symboliczny, bo chodzi o pierwszy duży kraj „starej Unii”, który pozostawimy w tyle.
Wzorce twórczo rozwinięte
Polska swój sukces zawdzięcza wielu czynnikom. Jednym z nich jest udana rywalizacja właśnie z Hiszpanią o niemieckie inwestycje. Innym – skuteczne wykorzystanie funduszy strukturalnych, co po części zawdzięczamy pójściu w ślady Madrytu (np. gdy idzie o rozwój darmowych dróg ekspresowych, odpowiednik autovias). Jednak szczególny udział w polskim sukcesie ma niezwykły rozwój eksportu. Polskie firmy skutecznie wykorzystały przynależność do jednolitego rynku. Nasz kraj stał się piątym partnerem handlowym Niemiec (173 mld euro obrotów w ub.r.), już tylko niewiele ustępując Francji (190 mld euro).
Ostatecznym punktem odniesienia dla Polski, gdy chodzi o poziom życia, pozostają Niemcy. W 2004 roku, gdy reformy rynkowe Gerharda Schroedera zaczynały przynosić efekty, nasz zachodni sąsiad był uboższy od Francji. Mimo to mógł się pochwalić 109 proc. średniej unijnej, grubo dwa razy więcej niż Polska. Dziś z 67 tys. dol. na mieszkańca Niemcy przeganiają Francuzów (60 tys. dol.) i są zdecydowanie przed Polską (49 tys. dol.). Mimo wszystko poziom życia w naszym kraju wynosi już 73 proc. niemieckiego.