Jak Narodowy Instytut Onkologii, największy szpital onkologiczny w Polsce, radzi sobie z epidemią koronawirusa SARS-CoV-2?
Musimy sobie radzić, ale łatwo nie jest. Oprócz codziennych kłopotów, jakie do tej pory mieliśmy, doszły nowe problemy, a stare się pogłębiły i uwypukliły. Czyli standardowo brak kadr, do tej pory brakowało głównie personelu medycznego, w obecnej chwili brakuje pracowników w zasadzie wszystkich specjalności. Braki kadrowe, jakie powstały choćby z powodu tego, że np. ktoś musiał zaopiekować się dziećmi, są bardzo duże. Sami wprowadziliśmy z powodu zagrożenia epidemicznego zasadę, że nasi pracownicy nie powinni świadczyć pracy w innych miejscach. Dochodzi stres, zmęczenie, często i strach. Mamy wspaniałych pracowników pełnych poświęcenia. Korzystając z okazji, chciałbym im bardzo serdecznie podziękować, jestem dumny, że mogę z nimi pracować. W związku z tą sytuacją cierpią finanse Instytutu. Co prawda w tym zakresie NFZ bardzo się uelastycznia i wprowadza ułatwienia, stara się zapewnić większą płynność finansową, jednak to nie zlikwiduje braku na rynku dostępności np. środków ochrony osobistej i ich rosnących cen. Kontrakty, które mieliśmy podpisane z firmami na ich dostawę, są zrywane. Ten początek był bardzo trudny, nie wiem, jak tego dokonało nasze zaopatrzenie, tu wielkie ukłony w jego stronę, ale dziś jesteśmy w miarę dobrze zabezpieczeni w środki ochrony osobistej. Oczywiście rozsądnie nimi gospodarując.