Wakacyjne zagrożenia groźniejsze niż Ebola

Drobnoustroje czyhają na plaży, basenie ?i w klimatyzacji. Zagrażają nam bardziej niż wirus Ebola.

Publikacja: 18.08.2014 02:10

Wakacyjne zagrożenia groźniejsze niż Ebola

Foto: ROL

Choć to właśnie ebola opanowała ostatnio światowe media, to jednak są wirusy, które znacznie łatwiej przywieźć z urlopu. Co roku po wakacjach lekarze wypisują tysiące recept na antybiotyki i środki grzybobójcze, bo mimo coraz wyższego poziomu higieny wciąż łatwo złapać groźne drobnoustroje. Zwłaszcza jeśli nie przestrzega się zasad bezpieczeństwa.

Kiła w natarciu

Po wakacjach gabinety lekarskie okupują ofiary krętka bladego odpowiedzialnego za zachorowania na jedną z najstarszych chorób wenerycznych świata, czyli kiłę. Przywożą ją z zagranicznych wojaży zarówno nastolatki, jak i emeryci.

Prof. Andrzej Kaszuba, kierownik Kliniki Dermatologii Uniwersytetu Medycznego w Łodzi, na swoim oddziale leczy stale czterech, pięciu pacjentów z kiłą. To niedużo, bo większość pacjentów, jak mówi profesor, leczy się prywatnie, żeby uniknąć obowiązkowego zgłoszenia do sanepidu. Lekarze w prywatnych gabinetach też mają wprawdzie obowiązek zgłaszania przypadków kiły, ale ulegają presji leczonych i przemilczają sprawę. Chorych trudno przekonać, że choć zgłoszenia są imienne, to obowiązuje ochrona danych osobowych. Stąd narodowe statystyki są skromne – 644 przypadki od początku roku do końca lipca, blisko 100 mniej niż w tym samym okresie 2013 r.

Przenoszona drogą płciową kiła najczęściej kieruje do lekarza chorych z objawami wysypki, łysienia kiłowego czy bielactwa albo z owrzodzeniami na narządach płciowych, a czasem także w gardle. Na szczęście kuracja nie jest droga – wystarczy penicylina, pod warunkiem że kiłę wykryjemy we wczesnym stadium. Wyleczeni będziemy funkcjonować normalnie, choć pod stałą opieką lekarza. Jeśli przybierze formę nieoczywistą – objawi się bezbolesnym wrzodem na ręku czy nosie – może przejść w formę utajoną, rozsiewając się po całym organizmie. Po latach uszkadza układ nerwowy, powoduje zaburzenia psychiczne, utratę wzroku i może prowadzić do śmierci.

Dermatolodzy i ginekolodzy coraz częściej rozpoznają inną chorobę z podręczników do historii – rzeżączkę. Od początku roku do końca lipca PZH odnotował 228 jej przypadków, blisko 20 mniej niż w analogicznym okresie zeszłego roku. Podobnie jak kiła przenosi się drogą płciową i jest leczona głównie prywatnie. Chorzy zgłaszają się do gabinetów, kiedy rozwiną się stany zapalne narządów płciowych albo ropnie.

W sierpniu i we wrześniu gabinety ginekologów okupują ofiary infekcji grzybiczych, najbardziej dokuczliwych chorób kobiecych. Dr Ryszard Rutkowski, ginekolog z Warszawy, mówi, że pacjentki potrafią dzwonić po receptę nawet w nocy i w święta. Ulgę przynosi już jedna tabletka, zwykle ta na receptę, za kilkadziesiąt złotych. Dostępne w sklepach maści i kremy rozwiązują problem tylko na chwilę.

Grzybicę pochwy wywołują drożdżaki z rodzaju Candida wchodzące w skład naturalnej flory bakteryjnej pochwy. Gdy skład flory się zmienia, wywołują chorobę, objawiając się bolesnym pieczeniem. Wyjątkowo uporczywą grzybicę leczy się długo i kosztownie. Można jej zapobiegać przez utrzymywanie prawidłowej flory bakteryjnej pochwy (globulki z kwasem mlekowym) i unikanie zakażenia (nie należy siadać na desce w publicznej toalecie), ale czasem osłabiony organizm łapie ją niemal „z powietrza".

Groźna klimatyzacja

W hotelowych basenach, saunach czy siłowniach, ale też w łódkach, kajakach i na deskach pomostów łatwo o inne grzybice, np. stóp i paznokci, na które cierpi nawet co trzeci dorosły Polak. Zaalarmować powinny małe pęknięcia między palcami stóp, a potem swędzenie, pieczenie i nieprzyjemny zapach stóp, który najczęściej zmusza chorych do wizyty u lekarza.

Czasem nie trzeba wyjeżdżać, żeby wakacje zakończyć chorobą. Ostatnio w szpitalach przybywa osób z legionellozą – zapaleniem płuc o ciężkim przebiegu wywołanym przez bakterie Legionella pneumophila, które lubią osiedlać się w filtrach klimatyzacji.

Łatwo złapać je np. w hotelu lub w samolocie, a potem przenieść do biura czy środków komunikacji. Według nieoficjalnych szacunków choruje nawet kilkaset osób rocznie, a kilka umiera. Oficjalne dane PZH mówią o sześciu przypadkach od początku roku, trzech mniej niż rok wcześniej, ale według specjalistów często rozpoznaje się ją błędnie.

Legionelloza objawia się dusznością, wysoką gorączką, dreszczami, czasem też biegunką. Bakteria nie reaguje zwykle na penicylinę. Trzeba podać mocniejsze antybiotyki „drugiego rzutu". Ale od klimatyzacji można złapać także zakażenie grzybicze, za które odpowiada Aspergillus fumigatus. Grzyb atakuje osoby z obniżoną odpornością i daje objawy podobne do zapalenia płuc, także trudnego do wyleczenia.

Zarówno Legionella, jak i Aspergillus mnożą się w urządzeniach do klimatyzacji, gdzie znajdują idealne warunki – ciepło i wilgoć. Można je stamtąd wygonić dzięki dezynfekcji, która  o ile jest obowiązkowa w przypadku administratorów budynków, o tyle – nie jest zbyt popularna wśród kierowców. Choć filtry w klimatyzacji samochodowej należy wymieniać co najmniej raz na dwa lata, wielu z nas nie robi tego nigdy. I sprzyja namnażaniu się drobnoustrojów. Leczenie zapalenia płuc to długie zwolnienie z pracy i drogie antybiotyki, czasem wielokrotność kwoty, którą wydałoby się na przegląd klimatyzacji (ok. 200 zł).

Choć to właśnie ebola opanowała ostatnio światowe media, to jednak są wirusy, które znacznie łatwiej przywieźć z urlopu. Co roku po wakacjach lekarze wypisują tysiące recept na antybiotyki i środki grzybobójcze, bo mimo coraz wyższego poziomu higieny wciąż łatwo złapać groźne drobnoustroje. Zwłaszcza jeśli nie przestrzega się zasad bezpieczeństwa.

Kiła w natarciu

Pozostało jeszcze 93% artykułu
Zdrowie
Potrzebujesz dofinansowania do protezy lub rehabilitacji? Fundacja Poland Business Run szuka beneficjentów!
Zdrowie
Pilotażowy program tabletki „dzień po” w aptekach bez spektakularnych efektów
Zdrowie
Czy grozi nam medyczny blackout?
Zdrowie
Badanie CeZ: Z narzędzi AI korzysta niecałe 5 proc. podmiotów leczniczych w Polsce
Zdrowie
Paweł Walicki, CMP: Profilaktyka powinna znaleźć się w gestii lekarza rodzinnego