W ubiegłą środę w kopalni Pniówek, a w sobotę w sąsiedniej Zofiówce na Śląsku doszło do dwóch katastrof górniczych – życie straciło w nich co najmniej 25 górników (poszukiwania ciał siedmiu wstrzymano ze względu na skrajnie niebezpieczne warunki – zagrożenie kolejnymi wybuchami metanu). Poszkodowanych jest także kilkudziesięciu górników, większość z nich – 20 – leży w Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich, w tym dwóch w stanie ciężkim. Wojewoda śląski ogłosił czwartek dniem żałoby.
To najtragiczniejsze wypadki w polskim górnictwie od czasów Halemby w 2006 r., kiedy życie po wybuchu metanu straciło 23 górników – pod presją nadzoru na wydobycie fałszowano pomiar czujników metanu.
Obie kopalnie należą do Jastrzębskiej Spółki Węglowej, która jest największym producentem wysokiej jakości węgla koksowego hard w Unii Europejskiej, produkuje także koks używany do wytopu stali – to surowiec z grupy tzw. krytycznej.
Niebezpieczne kopalnie
W kopalni Pniówek doszło do podwójnego wybuchu metanu na poziomie 1000 m, w Zofiówce podczas drążenia wyrobiska nastąpił wysokoenergetyczny wstrząs górotworu. Tu również wypłynął metan (aż 30 proc.), który wyparł tlen – górnicy się udusili.
Władze JSW podkreślają, że dwóch zdarzeń (obie kopalnie z sobą sąsiadują, mają to samo złoże) nie można z sobą łączyć. Zgadza się z tym Jerzy Markowski, były wiceminister górnictwa, doświadczony górnik. – Kopalnie dzieli odległość sześciu kilometrów, a pod ziemią są dziesiątki innych wyrobisk, to od 50 do 100 km korytarzy, w których nic się nie stało – wyjaśnia.