Liczba mieszkań w metropoliach rośnie wolniej od popytu, co przekłada się na rosnące ceny, ogranicza wzrost wielkich miast i wypycha wiele osób z mniejszych miejscowości na emigrację. Kolejne rządy są niezdolne do zreformowania blokujących inwestycje mieszkaniowe i korupcjogennych regulacji wykorzystania gruntów. Rząd PiS zamiast reformy proponuje program „Mieszkanie plus".
Po 1989 roku wzrost liczby mieszkań na 1000 mieszkańców w Polsce nie ustępuje temu, który ma miejsce w Czechach i na Węgrzech. Może nawet jest szybszy. Jednak w 1989 roku zaczynaliśmy z niższego pułapu. Kilka lat temu OECD zbadało, jak szybko podaż mieszkań odpowiada na popyt w 21 krajach członkowskich. Jakkolwiek dla Polski autorzy dysponują dość krótkimi danymi (jedynie za lata 1999-2006) to wyniki nie napawają optymizmem. Polska na tym tle wypadła w środku stawki, z podażą relatywnie słabo dostosowującą się do popytu w długim okresie. To problem, ponieważ większość z badanych krajów ma prawdopodobnie mniej pilne potrzeby mieszkaniowe ze względu na brak bagażu lat komunizmu.