Samorządowcy odgrywają zatem kluczową rolę. Tym razem rząd – inaczej niż przed 10 maja – stawia na rozmowy z nimi. We wtorek samorządowcy – w tym przedstawiciele dwóch największych korporacji samorządowych: Związku Miast Polskich i Unii Metropolii Polskich – spotkali się w Warszawie z wicepremier Jadwigą Emilewicz.
– To było dobre i ważne spotkanie. Rząd, spotykając z samorządowcami, rozmawia de facto z mieszkańcami. I tak to powinno wyglądać. Jednak „po owocach ich poznacie”, teraz czekamy na konkretne propozycje i rozwiązania – zarówno jeśli chodzi o pomoc dla samorządów w ramach tarczy, jak i wybory – mówi „Rz” Jacek Sutryk, prezydent Wrocławia. – A kiedy powinny odbyć się wybory? Sam termin nie jest tutaj kluczowy. Chodzi raczej o spełnienie podstawowych, ale tym samym absolutnie obowiązkowych, warunków: głosowanie musi być powszechne, tajne, równe, ale przede wszystkim bezpieczne. My przedstawiliśmy nasze oczekiwania. Teraz piłka jest po stronie rządu. Czekam na szczegółowe propozycje i wtedy się do nich odniosę.
– Chodzi o kwestię partnerskiego traktowania samorządów w tym procesie, konsultacji procedur oraz dania czasu na ich wdrożenie. Bo bez zaangażowania samorządu żadnych wyborów w Polsce się nie da przeprowadzić – mówi Krzysztof Kosiński, prezydent Ciechanowa i jednocześnie sekretarz Związku Miast Polskich.
Jego zdaniem widać, że rząd wyciągnął wnioski z fiaska, jakie poniósł 10 maja, gdy wybory się nie odbyły.
Samorządowcy wskazują, że ważne są dla nich także kwestie finansowe. Już wcześniej zwracali uwagę, że dodatkowy reżim sanitarny przy organizacji wyborów będzie oznaczał dodatkowe koszty. O środkach na zabezpieczenie lokali wyborczych mówił kilka dni temu np. prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski. Zwracał uwagę na to, że w stolicy koszty będą sięgać milionów złotych, bo komisje trzeba wyposażyć w jednorazowe długopisy i inne środki wzmacniające bezpieczeństwo głosujących.
Politycy PiS powtarzają, że im szybciej ustawa wyjdzie z Senatu, tym będzie więcej czasu na kampanię, przygotowanie wyborów, ale i zbieranie podpisów. – Tak naprawdę porozumienie opłaca się wszystkim – słyszymy z PiS.