Ma pomnik Kennedy, może mieć i Kaczyński

Monumenty ku czci kontrowersyjnych polityków to światowa norma

Publikacja: 19.04.2011 21:54

Pomnik J.F. Kennedy'ego w Dallas

Pomnik J.F. Kennedy'ego w Dallas

Foto: Corbis, Richard T. Nowitz Richard Nowitz

Przeciwnicy uczczenia Lecha Kaczyńskiego argumentują, że był zbyt kontrowersyjną postacią, by stawiać mu pomnik.

– Było takie tragiczne wydarzenie, jak zamach na prezydenta Kennedy'ego. Nie ma pomnika J. F. Kennedy'ego w Waszyngtonie, a jest to jednocześnie prezydent, który był uznawany za wielkiego polityka za życia – mówił w TVN 24 Aleksander Smolar. Dodał, że w przypadku Kaczyńskiego byłby to pomnik podziału, a nie integracji.

Lech Kaczyński nie zasługuje na pomnik. To była zła prezydentura, tak też oceniali ją w większości Polacy przed 10 kwietnia. Prezydent Kaczyński nie był skłonny do współpracy z rządem – stwierdził w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej" marszałek Sejmu Grzegorz Schetyna. O tym, że Kaczyński "nie zasługuje" na pomnik, mówił też Lech Wałęsa.

Jednak przynajmniej jeden pomnik już stanął. W Skórczu na Pomorzu, gdzie niecały rok przed śmiercią Lech Kaczyński uczestniczył w obchodach 75. rocznicy nadania miasteczku praw miejskich. I wiele wskazuje na to, że będą kolejne pomniki.

Ten prezydent zasłużył na więcej

Wbrew temu, co mówi Smolar, w wielu krajach demokratycznych powszechną praktyką jest honorowanie pomnikami byłych prezydentów. Także tych, którzy za życia budzili największe kontrowersje. Najlepszym przykładem jest John F. Kennedy. Rok po jego śmierci flota amerykańska zwodowała lotniskowiec "Kennedy", w następnym stanął pomnik w Nowym Jorku. W Dallas, mieście, gdzie prezydenta zamordowano, wzniesiono okazały żelbetowy monument. Wysoki na 9 metrów, ale i tak wielu Amerykanów uważa, że Kennedy zasłużył na więcej.

Lista miejsc nazwanych jego imieniem jest wyjątkowo długa. Nie świadczy jednak o uznaniu zasług, bo prezydentura Kennedy'ego przestaje być oceniana jako wybitna. Amerykanie czczą tak prawie każdego prezydenta. Jedynie Richard Nixon nie skorzystał z zaszczytu mimo swych niewątpliwych zasług, np. nawiązania stosunków dyplomatycznych z Chinami. Ale to jedyny prezydent USA, który – za sprawą afery Watergate – został zmuszony do ustąpienia z urzędu.

Wszyscy inni współcześni prezydenci Ameryki mają swoje pomniki, okręty, autostrady i porty lotnicze. Kilka autostrad nosi nazwę Lyndona B. Johnsona, za którego czasów pod Białym Domem codziennie odbywały się demonstracje przeciwników wojny w Wietnamie.  "Morderca wietnamskich dzieci" – takie napisy na transparentach widział Johnson z okien swojej rezydencji. Dziś w Waszyngtonie stoi kamienny obelisk ku jego czci.

Nienawidzony i czczony

Na "własny" lotniskowiec zasłużył następca Nixona Gerald Ford. Choć nie został wybrany – funkcję objął z urzędu jako wiceprezydent. Dwa lata później przegrał w wyborach i przeszedł do historii jako "najbardziej przypadkowy" prezydent.

Jego następca Jimmy Carter – także uważany za nieudolnego (np. z powodu kryzysu irańskiego) – ma "swój" atomowy okręt podwodny. Ale prezydenckim okrętem jest lotniskowiec. Mają je Ronald Reagan i George Bush senior. Ten drugi "swój" okręt wodował wraz z synem, gdy ten piastował urząd głowy państwa.

Reagan-prezydent budził wielkie kontrowersje. Był szczerze nienawidzony przez liberalny establishment – m.in. jako rzekomy podżegacz wojenny i z powodu poglądów na aborcję. Jego konto obciąża afera Iran-Contras (tajna sprzedaż broni Iranowi, z której pieniądze przekazywano na wspomaganie nikaraguańskich rebeliantów Contras). Mimo to dziś jest czczony w całej Ameryce. Jeden z najbardziej liberalnych stanów, Kalifornia, ustanowił święto ku jego czci: 6 lutego to Ronald-Reagan-Day, na pamiątkę, że jako jedyny gubernator Kalifornii został prezydentem USA. W stolicy jego imieniem nazwano port lotniczy (lotnisko Kennedy'ego jest z kolei w Nowym Jorku), a w budynku Kapitolu stoi statua z brązu.

 

Także zachodnia Europa czci demokratycznie wybranych polityków. I to mimo wiążących się z nimi afer i kontrowersji. Szwedzki premier Olof Palme za życia był znienawidzony przez prawicową część opinii publicznej. Prowadził kontrowersyjną i ryzykowną politykę zagraniczną. Tuż przed śmiercią stał się bohaterem afery związanej z niezapłaconymi podatkami. Gdy zginął, jego kult stał się powszechny w Szwecji.

Za życia oskarżany, doceniony po śmierci

Hojni dla swych prezydentów są Francuzi. Pomniki mają zapomniani już prezydenci IV Republiki: René Coty i Vincent Auriol. Niejednoznaczny życiorys ma prezydent uważany nad Loarą za wybitnego przywódcę: Francois Mitterrand. W młodości urzędnik reżimu Vichy, oskarżany o obojętność wobec ludobójstwa w Rwandzie, też o odpowiedzialność za kilka innych afer (np. zatopienie przez francuski wywiad statku "Rainbow Warrior"). Nie przeszkodziło to w wystawianiu mu pomników w kilku miastach Francji. W Paryżu jego imieniem nazwano jeden z dworców i bulwar.

Specyficzny, ale imponujący pomnik ma w stolicy Francji prezydent Georges Pompidou. Na początku kadencji stwierdził, że Paryż potrzebuje wielkiego centrum sztuki współczesnej. Centrum jego imienia stanęło po kilku latach. A w rodzinnej wsi Pompidou otwarto muzeum ku jego czci (rodzinny dom Kennedy'ego też uznano za narodowy pomnik historii).

W RFN były kanclerz Helmut Schmidt został niedawno patronem uniwersytetu Bundeswehry. To zresztą popularny w RFN zwyczaj – obiekty armijne często noszą nazwy powojennych polityków. Koszary swego imienia (i lotnisko) ma ekscentryczny premier Bawarii Franz-Joseph Strauss. Także kanclerz z lat 60. Kurt Kiesinger. Jego przypadek jest szczególny, bo Kiesinger był aktywnym funkcjonariuszem NSDAP. Krytykowali go filozof Karl Jaspers i noblista Heinrich Böll. Jako "nazista" został publicznie spoliczkowany przez młodą dziennikarkę.

Bawarczyk Strauss nie był nazistą. Za to jego nazwisko przewinęło się przy okazji kilku skandali. Gdyby zastosować wobec niego kryteria jak w przypadku Lecha Kaczyńskiego, lotnisko w Monachium nie powinno nosić jego imienia.

Przeciwnicy uczczenia Lecha Kaczyńskiego argumentują, że był zbyt kontrowersyjną postacią, by stawiać mu pomnik.

– Było takie tragiczne wydarzenie, jak zamach na prezydenta Kennedy'ego. Nie ma pomnika J. F. Kennedy'ego w Waszyngtonie, a jest to jednocześnie prezydent, który był uznawany za wielkiego polityka za życia – mówił w TVN 24 Aleksander Smolar. Dodał, że w przypadku Kaczyńskiego byłby to pomnik podziału, a nie integracji.

Pozostało jeszcze 93% artykułu
Wydarzenia
RZECZo...: powiedzieli nam
Materiał Promocyjny
Garden Point – Twój klucz do wymarzonego ogrodu
Wydarzenia
Czy Unia Europejska jest gotowa na prezydenturę Trumpa?
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
Materiał Promocyjny
Jak Meta dba o bezpieczeństwo wyborów w Polsce?
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!