W sytuacji kiedy, w skutek różnego rodzaju wad formalnych, zazwyczaj w procesie orzekania, ale nie tylko, ów dokument, który jest nazwany orzeczeniem w ogóle nim nie jest. Powiem więcej, to są z nazwy orzeczenia, ale z powodu wad nimi de facto nie są. Taka sytuacja powoduje, że całe postępowanie, które wieńczy to co wydaje nam się orzeczeniem tak naprawdę nie zostało zakończone. Jest ono uznawane dalej za toczące się.
Obecnie mamy do czynienia właśnie z taką sytuacją?
Ocena stanu prawnego jest skomplikowana. Mamy tutaj lukę prawną. Ustawodawca nie przewidział sytuacji, w której mamy do czynienia z wadą prawną orzeczenia Trybunału i w jakich okolicznościach o takiej wadzie można mówić. Nie przewidział także trybu dokonania takiej oceny. A w konsekwencji skoro nie ma takiego trybu nie istnieje organ, który mógłby to ze skutkiem prawnym określić, czy mamy do czynienia z orzeczeniem, czy nie. Stąd w tym sporze podzielam pogląd, że istnieje poważne ryzyko powstania dualizmu prawnego. Ponieważ różne organy władzy publicznej bardzo różnie mogą oceniać charakter tego rozstrzygnięcia, które wydał Trybunał. I mają ku temu niebagatelne argumenty prawne
Jak można zakończyć ten spór?
Ta sytuacja jest bardzo poważna. Wydaje mi się, że jedynym rozwiązaniem, które mogłoby zażegnać ten prawny konflikt, bo to jest w interesie nas wszystkich, państwa i obywateli, to jest konieczność bezzwłocznego wydania przez parlament nowych przepisów o postępowaniu przed Trybunałem Konstytucyjnym. Takich przepisów, które zastąpią obecne i które TK będzie mógł stosować w kolejnych postępowania. Zakończyłoby to spór, czy stosować przepisy zakwestionowane przez Trybunał znajdującej się w tzw. noweli grudniowej, czy te, na podstawie których orzeka obecny skład TK. Dopiero nowe przepisy mogą spowodować, że znajdziemy się w nowej rzeczywistości, która pozwoli Trybunałowi bez ryzyka narażania się na zarzuty orzekać w kolejnych sprawach. A co ważniejsze zakończy obecny dualizm prawny.
Nowa ustawa o TK, czy zmiany w konstytucji?