W internecie furorę zrobiło opublikowane przez Lecha Wałęsę zdjęcie sprzed lat przedstawiające Lecha Kaczyńskiego z Czesławem Kiszczakiem. Generał wyciąga dłoń do Kaczyńskiego, jakby serdecznie poklepywał go po ramieniu. Wałęsa rzecz opatrzył jednozdaniowym komentarzem: „Kolesie od kiedy współdziałali przeciw mnie". To swoista odpowiedź na wszczęcie postępowania, które od 29 czerwca prowadzi pion śledczy IPN w sprawie rzekomego złożenia fałszywych zeznań dotyczących dokumentów TW „Bolek".
Zapewne można byłoby już napisać historię III RP przez pryzmat wzajemnego braku uprzejmości na linii Wałęsa – Jarosław Kaczyński. Z trudem przychodzi uwierzyć, że były prezydent oddał w ręce Jarosława Kaczyńskiego własną kancelarię, zaś w 1990 roku ten ostatni zgłaszał kandydaturę Wałęsy na prezydenta. Fascynacja przerodziła się w nienawiść.
Ten spór można traktować jako modelowy. W przededniu rocznicy Porozumień Sierpniowych, którą w 2005 roku – podkreślmy – zgodnie ustanowiono świętem państwowym, trwa obrzucanie się błotem.
Janusz Śniadek, działacz związkowy od 1981 roku, w telewizji beszta Wałęsę i Władysława Frasyniuka, którzy po upadku komunizmu „nie zdali egzaminu z solidarności". Ten ostatni z kolei odpowiada, że dzisiejszy NSZZ Solidarność to „agencja ochroniarska rządu".
Za aktorami wydarzeń z przeszłości dziś w politycznym sporze ochoczo podążają zaś komentatorzy średniego pokolenia. Z grubsza rzecz biorąc, albo „Wałęsa był totalnie umoczony" (Michał Karnowski), albo „wielkiego znaczenia historycznego Wałęsy nic nie wymaże" (Tomasz Lis). Ostatnim ogniwem debaty są inwektywy obywateli swobodnie publikowane w sieci, wśród których „Targowica" należy do bardziej wyszukanych.