Na czwartej fotografii, którą pokazuje Przeździecka-Kujałowicz, uwidoczniona jest surowa, jakby „spięta" twarz Rimmy.
Zdjęcie zostało wykonane w 1969 r. właśnie w chwili wejścia na pokład.
„Żebyś nie zapomniała"
Przede mną stoi zwykły plastikowy globus, kupiony w latach 50. w ZSRR. Został przywieziony do Polski z wycieczki. Aleksander Ratz nie był pewny, czy to ojciec przywiózł go dla mamy, czy mama dla ojca. Ale wiązała się z nim dedykacja „ofiaruję ci cały świat".
Aleksander z ojcem i siostrą wyjechali z Warszawy do Wiednia w 1969 r. Jego matka została wypuszczona dopiero w 1972 r. Globus zabrał z sobą. Rodzice do śmierci mieli go w swoim wiedeńskim mieszkaniu, on tymczasem mieszkał w Szwecji. W 2015 r. pan Aleksander przywiózł go do Szwecji, stamtąd rok temu z powrotem trafił on do Warszawy, tym razem do Muzeum POLIN.
Anna Trachtenherc w sierpniu 1969 r. studentka zabrała ze sobą w „podróż w jedną stronę" dziecięce ubranka i książeczki Tuwima, m.in. „Lokomotywę" i „Słonia Trąbalskiego" – rzeczy, które przypominają dzieciństwo, szkołę, towarzystwo, w którym się obracała. „Coś takiego, co wzbudza uczucia. Pippi Langstrumpf we mnie takich uczuć nie wzbudza, mimo, że jest to bardzo zabawne" – opisała w wywiadzie dla muzeum Anna, która osiadła w Szwecji. Zabrała ze sobą też pamiętniki, z wpisami pożegnalnymi koleżanek, nauczycieli, a także autografami z festiwalu młodzieży. Ktoś zapisał: „Anulce, żeby nie zapomniała". To jeden z ostatnich wpisów.
Janusz Grinberg w Rzymie dostał tekturową wizytówkę-legitymację United HIAS Service. Wizytówka zawiera numer i dane osoby opiekującej się jego sprawą oraz informację w trzech językach: włoskim, rumuńskim i węgierskim, o konieczności noszenia karty przy sobie. HIAS (Hebrew Immigrant Aid Society) to była żydowska organizacja zajmująca się pomocą emigrantom. W 1968 r. emigranci z Polski, wyjeżdżający z kraju, gdy trafiali do Wiednia i Rzymu, znajdowali się pod jej opieką.