Budynki Wojskowego Szpitala Chorób Płuc i Gruźlicy przy ul. Borowej w Otwocku są perełką modernistycznej architektury międzywojnia.
– To rewelacyjny obiekt o międzynarodowej randze i w dużym procencie w ogóle nieprzebudowywany – zachwyca się Dominik Mączyński z Krajowego Ośrodka Badań i Dokumentacji Zabytków. – Można go śmiało porównać do fińskiego gmachu w Paimio, budynku prekursorskiego dla wielu sanatoriów w Europie, zaprojektowanego przez słynnego architekta Alvara Aalto.
W grudniu 2004 r. nieczynną od czterech lat placówkę kupiła od miasta spółka Europejskie Centrum Zdrowia Otwock. Inwestor chce w niej urządzić klinikę, mają tam także być m.in. przychodnia, sklep medyczny, apteka. Na razie jednak byłe puste sanatorium dla wojskowych popada w ruinę.Dlaczego? Okazało się, że aby pomieścić wszystkie planowane funkcje, trzeba gruntownie przebudować obiekt, m.in. zabudować tarasy i nadbudować łącznik między budynkiem głównym a zapleczem szpitala. Trzeba też ocieplić budynki styropianem. Na takie rozwiązania nie zgodziła się Barbara Jezierska, konserwator zabytków na Mazowszu, do której trafiły wstępne projekty przebudowy.
– Atutem architektury modernistycznej jest lekkość, przeszklenia. To, co proponuje inwestor, np. bloki operacyjne na tarasach, jest tego zaprzeczeniem – uważa Jezierska. – Na salach operacyjnych nie może być naturalnego światła, a to oznacza, że panoramiczne okna będą zasłonięte roletami. To całkowicie zmienia wygląd budynku.
Według Grzegorza Ostrowskiego z ECZ, zabudowa tarasów jest niezbędna, bo do funkcjonowania szpitala potrzeba większej powierzchni.Po negocjacjach z konserwatorem inwestor zrezygnował ze styropianowego ocieplenia i zabudowy najwyższego tarasu.