Przeciw filozofii pogardy i zła

Gdańska zbrodnia wisiała w powietrzu od dawna.

Aktualizacja: 22.01.2019 22:24 Publikacja: 22.01.2019 18:29

Uroczystości pogrzebowe w Gdańsku - mieszkańcy żegnający prezydenta Pawła Adamowicza przed Bazyliką

Uroczystości pogrzebowe w Gdańsku - mieszkańcy żegnający prezydenta Pawła Adamowicza przed Bazyliką Mariacką

Foto: AFP

Z Pawłem Adamowiczem rozmawiałem po raz ostatni, gdy przed kilku laty otwierał w swoim mieście rondo Tadeusza Mazowieckiego. Wtedy, w letni dzień, tuż po nim mówił na rondzie Aleksander Hall. I można dopatrywać się w tym znamion symbolu. Obydwaj byli bowiem ze szkoły pierwszego niekomunistycznego premiera – Tadeusza Mazowieckiego.

Styl tej szkoły charakteryzuje trzeźwe myślenie o rzeczywistości, konserwatyzm (mocny u Halla, słabszy u Mazowieckiego), otwarcie na rozmaitość poglądów, skłonność do kompromisu, przy bardzo mocnym trwaniu przy wartościach zasadniczych. Jako prezydent Gdańska ten styl działania wzniósł Paweł Adamowicz na wyżyny. Okazało się to szczególnie skuteczne przy sterowaniu rozwojem, a także przy podtrzymywaniu legendy miasta, w którym powstała Solidarność. Dlatego mógł być liderem miasta przez ponad 20 lat.

I oto śmiertelny cios spada na człowieka, który stronił od wielkiej polityki, poświęcając się budowaniu wspólnoty w swoim mieście, działaniu ponad podziałami na rzecz dobra wspólnego. Dlatego nie można milczeć. Morderstwo gdańskie wisiało bowiem w powietrzu. Znów, jak przed niemal 100 laty, kiedy polityczny jazgot zamienił się w śmiertelny strzał z pistoletu wymierzony w prezydenta Rzeczypospolitej, słyszymy pełen faryzejskiej troski głos: „Ciszej nad tą trumną".

Z ust rzeczniczki partii rządzącej pada propozycja, by albo modlić się, albo milczeć, zaś arcybiskup krakowski śpieszy z wyjaśnieniem, że mord nie miał charakteru politycznego. Ten sam arcybiskup, który Unię Europejską opisuje jako cywilizację śmierci, rządzoną przez lewacką zarazę. To samo głoszą w propisowskich mediach księża z tytułami naukowymi, przedstawiani jako autorytety zarówno naukowe, jak i moralne. Ci przedstawiciele Kościoła, którym obca jest filozofia pogardy i przemocy, są atakowani przez kościelnych zwolenników obecnej władzy. W PRL-u kłamstwa propagandy były równoważone głosem z ambon, głosem biskupów, odwagą niektórych kapłanów. Dziś kłamstwa propagandy są często wzmacniane na kazaniach. Kościół skromny i pełen szacunku dla osoby ludzkiej, Kościół Popiełuszki, Tischnera i Życińskiego jest dziś zmajoryzowany przez pełen pychy i bogactwa Kościół Rydzyka i Jędraszewskiego.

Od lat w życiu publicznym obecne są rasistowskie teksty i wypowiedzi Ziemkiewicza, Cejrowskiego, Michalkiewcza czy wielu innych, wyrażające pogardę dla ludzi innej rasy i innych racji. Mordu w Gdańsku dokonał człowiek być może chory, przestępca. Lecz czyż w trakcie pobytu w więzieniu nie słyszał z ust lektora w partyjnej telewizji czy z ust propagandzisty i polityków partii rządzącej, łącznie z ministrem sprawiedliwości, że sądy to skorumpowana mafia przestępcza? Morderca wyciągał logiczne wnioski z propagandy i prezydenckiej retoryki. Jest ona obecna od samego początku kadencji prezydenta Dudy. Poprzedników w jednym ze swoich pierwszych wystąpień określił jako teoretycznie „nie zdrajców". Teoretycznie, a więc w praktyce zdrajców. Dobrze współbrzmi to ze skandowanymi na marszach narodowych hasłami „Śmierć zdrajcom ojczyzny".

Paweł Adamowicz był jednym z najczęściej atakowanych ludzi w rządowej telewizji. Zbrodniarz nieprzypadkowo uderzył w trakcie zakończenia działań WOŚP. Niszczenie twórcy tego wielkiego działania jest od lat ulubionym zajęciem pisowskich propagandzistów. Morderca uderzał w symbole Polski wolnej od zniewolenia, Polski budującej zaufanie i wzajemną pomoc. Warto jednak zauważyć, że w tej sprawie odmienne stanowisko zajmował prezydent Duda, który Orkiestrę popierał.

Nawoływania do mordowania przeciwników politycznych nie spotykają się z reakcją władz. Usłużna prokuratura umarza postępowania wobec niskiej szkodliwości społecznej. Nastąpiła tu jednak pewna zmiana, co zawdzięczać należy nowemu ministrowi spraw wewnętrznych, który w przeciwieństwie do poprzednika zdaje się traktować swoją funkcję poważnie. Ta nadzieja to również opamiętanie się niektórych zwolenników obecnej władzy, którzy dziś widzą, do czego prowadzi pogarda dla ludzi mających odmienne poglądy. Wciąż jednak w telewizji publicznej, szczególnie w programach informacyjnych, na wszystkich oponentów obecnej władzy leje się potok nienawiści. Dziennikarz monitorujący ten zalew Krzysztof Leski określił to mianem szamba.

Od trzech lat rządowa telewizja spełnia rolę orwellowskiego Ministerstwa Miłości. Rolę Ministerstwa Prawdy zarezerwowano dla Instytutu, którego nazwa brzmi dziś jak ironia – pamięci narodowej. Leje się więc kłamstwo, które dość szybko stało się elementem konstytuującym rzeczywistość obozu rządzącego. Premier polskiego rządu dwukrotnie został sądownie skazany za mówienie nieprawdy. Na szczęście są jeszcze sądy w Rzeczypospolitej.

Kiedy słucham wypowiedzi rządowych ministrów, posłów czy propagandzistów, czuję się znacznie gorzej niż w okresie PRL-u. Tam przynajmniej wiedziałem, że kłamstwa głoszone są przez uzurpatorów. Dziś lejące się obelgi i kłamstwa są głoszone przez ludzi mających demokratyczny mandat.

Autor jest b. posłem, działaczem opozycji demokratycznej

Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Materiał Promocyjny
4 letnie festiwale dla fanów elektro i rapu - musisz tam być!