Choć niektórzy działali w partiach już wcześniej, w wielkiej polityce byli na ogół nieobecni. Co ich skłoniło, by walczyć o miejsca w parlamencie?
– Start w wyborach to forma realizacji politycznego testamentu mojego męża – mówi „Rz" Magdalena Pietrzak-Merta z IPN, wdowa po wiceministrze kultury Tomaszu Mercie, który zginął 10 kwietnia 2010 r.
Kandydat SLD do Senatu Paweł Deresz, wdowiec po Jolancie Szymanek-Deresz, wprost deklaruje, że „na pewno nie będzie poruszał sprawy katastrofy smoleńskiej". – Chyba że ktoś mnie wywoła do tablicy – tłumaczy. W Senacie chce się zająć m.in. „relacjami państwo – prawo i państwo – wolność słowa".
Ale już dla przewodniczącego Komitetu Katyńskiego Andrzeja Melaka, którego brat Stefan zginął w Smoleńsku, sprawa katastrofy jest kluczowa. – Bez jej wyjaśnienia nie można mówić o wolnej, niezależnej i bezpiecznej Polsce – mówi.
Najwięcej bliskich ofiar katastrofy wystawia PiS. Oprócz Pietrzak-Merty i Melaka także Alicję Zając, Małgorzatę Gosiewską i Jacka Świata (do Sejmu) oraz Zuzannę Kurtykę i Beatę Gosiewską (do Senatu).