Na terenach przez które przeszło epicentrum cyklonu, zwłaszcza w stolicy wyspiarskiego kraju Port Vila zniszczenia sięgają 90 proc. zabudowy. Wynika to z faktu, że domy mieszkalne budowane są zwykle z lekkich konstrukcji drewnianych. Ocalała większość budynków murowanych, choć jest ich stosunkowo niewiele. Na Vanuatu przybyli już przedstawiciele organizacji humanitarnych World Vision i Care International, a także delegacja Międzynarodowego Czerwonego Krzyża.
Ich zadaniem jest oszacowanie strat i wielkości koniecznej pomocy. Z powodu dramatycznego braku wody pitnej na kilku mniejszych wyspach i całkowitego zniszczenia łodzi którymi można by przewozić dostawy na Vanuatu skierowano już pierwsze statki ratownicze i samoloty z Australii.
Pocieszeniem dla mieszkańców Vanuatu może być jedynie niewielka liczba ofiar śmiertelnych. ONZ podaje, że łącznie zginęły tylko 24 osoby jednak miejscowe władze ostro krytykują te oceny jako niewiarygodne. Nie wiadomo jak można było je podać prawie natychmiast po przejściu kataklizmu skoro na kilkanaście dotkniętych nim wysp udało się dotrzeć dopiero we wtorek. Nie można wykluczyć, że ostateczna liczba zabitych będzie nawet kilkakrotnie wyższa.
Wskutek porywów wichru osiągających 270 km/godz najbardziej ucierpiała stolica Vanuatu Port Vila, jedyne większe osiedle miejskie w kraju. W całym mieście ocalało ledwie kilkadziesiąt budynków, nie działają szpitale i służby państwowe. Na wyspie Tanna zniszczenia sięgają 80 proc. O szczególnym pechu mogą mówić mieszkańcy wyspy Ambryn, która doświadczyła niedawno trzęsienia ziemi i erupcji wulkanu.