michał Łuczewski
Życie Władysława Bartoszewskiego trwało znacznie dłużej niż rządy Platformy Obywatelskiej oraz Prawa i Sprawiedliwości. Jeśli chcemy zrozumieć jego fascynującą i skomplikowaną drogę życiową, należy patrzeć nie na jej koniec, lecz na początek.
Losowi każdego człowieka kształt nadaje określony wybór. W efekcie tworzy on „środowisko naturalne", w którym się poruszamy. Pozostaje podstawowym punktem odniesienia. Nasze późniejsze wybory mogą go osłabiać bądź wzmacniać, mogą go też przekreślić.
Rewolucja moralna
Po powrocie z Auschwitz Władysław Bartoszewski był zagubiony; nie potrafił odnaleźć się w poobozowej rzeczywistości. I wtedy ks. Jan Zieja pomógł mu dokonać wyboru. „Poznałem go w 1942 roku – wspominał. – Poznałem? Opatrzność to sprawiła. [...] Mówiono o nim: stary ksiądz Zieja. Miał wtedy czterdzieści pięć lat. Starym księdzem Zieją był przez następne sześć dekad. Zawsze tym samym. Dla mnie kapłanem, który wniósł światło do życia dwudziestoletniego Władysława Bartoszewskiego. [...] »Masz pomagać każdemu, kto stanie na twojej drodze...«. Zabrzmiało to jak podrywający do działania rozkaz". Bartoszewski wyspowiadał się i rozpoczął nowe życie.
Ks. Jan Zieja był dla Bartoszewskiego tym, kim dla Zofii Kossak-Szczuckiej: „Drabiną, po której wspinaliśmy się ku Bogu, kubkiem podającym do ust wodę żywota. Letnich przeobrażał w gorących, gorących w płomiennych". Bartoszewski wybudził się z odrętwienia i z całym oddaniem zaangażował się u boku Kossak-Szczuckiej w pomoc Żydom, zwłaszcza żydowskim dzieciom. Podobnie jak Jan Karski, „po prostu kochał ją i podziwiał". Co w niej go pociągało? Połączenie radykalizmu moralnego z metodą małych kroków. W środku wojennego koszmaru autorka „Bez oręża" nawoływała do „odrodzenia chrześcijaństwa, rewolucji moralnej, przewrotu głębokiego, zasadniczego, podobnego temu, jaki miał miejsce przed dziewiętnastu wiekami". Po prostu: chciała powrotu do Chrystusa. Ale jednocześnie odżegnywała się od wielkich reform i porywających utopii: „Nie ma rzeczy tak małej – pisała – aby nabierając charakteru służby Bożej, nie była zdolna dokonać wielkiego dzieła".