Komorowski był jak pumeks

Gdybyśmy chcieli poprzez zmysły ocenić kandydatów, to ustępujący prezydent kojarzy się z ciężką ręką, starym zapachem i pouczającymi przemowami z góry – mówi Agnieszce Kalinowskiej medioznawca Jacek Wasilewski.

Aktualizacja: 26.05.2015 20:15 Publikacja: 25.05.2015 21:07

Komorowski był jak pumeks

Foto: AFP

Rz: Bronisław Komorowski przegrał wybory, choć kilka miesięcy temu niejeden mówił, że nikt go nie pokona...

Na bezrybiu i rak ryba. Gdy na horyzoncie nie było żadnego innego kandydata, a Jarosław Kaczyński nie kwapił się, żeby w ogóle startować w wyborach prezydenckich, trudno było stwierdzić, że ktokolwiek mu zagraża.

Co się w takim razie zmieniło?

Urzędujący prezydent nie był wcześniej krytykowany w tak zmasowany sposób. Młodzi wyborcy, którzy głosowali na Andrzeja Dudę i Pawła Kukiza, są pokoleniem, które dobrze radzi sobie z mediami społecznościowymi, takimi jak Twitter czy Facebook. Dla nich dużo atrakcyjniejsze niż teksty publicystyczne w gazetach są memy internetowe.

Memy przechyliły szalę zwycięstwa na stronę Andrzeja Dudy?

Dosyć mocno uderzały w Bronisława Komorowskiego, ukazywały nieudolność i potknięcia urzędującego prezydenta, od szogunowania począwszy. Nie było to równoważone silną narracją sukcesu ze strony jego sztabu – raczej mówiono o kontynuacji, wierząc, że ludzie w kraju są tacy sami jak ci spotykani na pałacowych korytarzach. Nie pokazywano konkretnego i popieranego przez wyborców celu, do którego dąży Komorowski, o który warto walczyć. Prezydenta oskarżano o lenistwo i marazm w kontekście wpadek PO. A do tego ośmieszał się sam. Wszystko to złożyło się na postępującą erozję jego wizerunku, który przypominał nieco pumeks. Ponieważ nikt go wcześniej nie atakował i nie było realnego kandydata, który mógłby mu zagrozić, wydawało się, że to mocna skała.

Kiedy zaczęła się erozja?

Kiedy Bronisław Komorowski wybrał sobie hasło „Zgoda i bezpieczeństwo". Problem był tylko taki, że w momencie gdy PiS schował Antoniego Macierewicza, a Jarosław Kaczyński niewiele się udzielał, konflikt z Prawem i Sprawiedliwością przestał napędzać Komorowskiemu wyborców; paliwo się skończyło. Nie było partnera, który reprezentowałby niezgodę i niebezpieczeństwo. Z takim „pokojowym" PiS, które zyskuje, mieliśmy już do czynienia w 2010 roku. Spory cios zadał Komorowskiemu Paweł Kukiz, który zabrał mu kilka procent elektoratu. Ludzie nie wierzyli, że Komorowski jest autentyczny, a Kukiz był, z palącym go ogniem buntu. Bronisław Komorowski uważał, że jego wizerunek jest stały i nic tego nie zmieni. Zgoda i bezpieczeństwo nie przekonały Polaków, zwłaszcza tych, którzy żyją na wyludnionych wsiach i których dzieciaki nie chcą wracać. Wyglądało to tak, jakby Komorowski ukrył się w pałacu i stamtąd prowadził politykę orderów oraz pouczał, że jest fajnie. Nie było w nim tchnienia nadziei i ludzie zarabiający najmniej w niego nie wierzyli...

Później było straszenie PiS-em...

Ten strach działa już tylko na wielkomiejskie środowisko trzydziestolatków, które przede wszystkim ceni sobie swobodę światopoglądową. Ta strategia do niczego więc prezydenta nie doprowadziła. Po pierwszej debacie niektórzy zauważyli, że Komorowski w ogóle jeszcze żyje – i to był plus – ale ci ludzie i tak by na niego głosowali. Mówiono, że Komorowski zwyciężył, sęk w tym, że w trakcie debaty nie zwracał się do ludzi, jego przekaz był na poziomie zarządzania instytucjami. I to ciągłe: „trzeba, należy"... Wtedy też urzędujący prezydent zaczął mówić o nienawiści, przed którą musimy się bronić, i o tym, że przeciwstawia się siłom antydemokratycznym. Używany przez niego język nie pokazywał nic pozytywnego. Nie było w tym spójności. To i tak dziwne, że tyle osób na niego głosowało.

Czyli nie tyle Andrzej Duda wygrał wybory, ile prezydent się do tej wygranej wyraźnie przyczynił?

Rozpatrywanie tego w kategoriach żółtej kartki dla rządu jest zasadne, bo wiele osób głosowało nie na Andrzeja Dudę, ale przeciwko Bronisławowi Komorowskiemu. Zebranie wszystkich niezadowolonych jest wielkim sukcesem Dudy, który pokazał się jako osoba łącząca i otwarta. Wystarczy spojrzeć, ile nazwisk padło z ust Andrzeja Dudy w pierwszej debacie: 27 – w pozytywnym i negatywnym kontekście. Natomiast nazwiska wymieniane przez Bronisława Komorowskiego to – prócz Obamy – głównie wrogowie. U Dudy byli i sprzymierzeńcy, i autorytety, i aktywiści obywatelscy.

Twierdzi pan, że Duda wygrał wizerunkowo?

W jego wizerunku było bardzo wiele elementów, które u Komorowskiego w ogóle się nie pojawiły. Przede wszystkim względna spójność. Nie zmieniał zdania z dnia na dzień jak Bronisław Komorowski. U Dudy nie było takich gwałtownych ruchów, które podkopują wiarygodność. Ma też wszystkie cechy, których nie miał Jarosław Kaczyński – jest młody, żwawy, ma rodzinę, zna języki i był europejskim parlamentarzystą, więc jest obyty w świecie. I jako prawnik eksponował się jako strażnik konstytucji.

Ale jeszcze kilka miesięcy temu nikt o nim nie słyszał...

To, że wcześniej nie był rozpoznawalny, pozwoliło pokazać jego dobre strony. Gdyby był rozpoznawalny i kojarzony przez część wyborców negatywnie, bardzo trudno byłoby to zmienić. Jeżeli Komorowskiego i Dudę chcielibyśmy umiejscowić na osi od staromodności do nowoczesności, to Duda byłby po stronie nowoczesności, a Komorowski po przeciwnej. To urzędujący prezydent celebrował 25 lat wolności (a więc przeszłość), za nim ciągnie się dworkowe myślistwo, nie jest postrzegany jako użytkownik nowych mediów, wyraźnie odstawał więc od Dudy. Zauważmy jeszcze, że Duda wykonał zdecydowanie więcej tzw. shakehandów. Był wśród ludzi i dla ludzi. Pracowicie podkopywał wiarygodność prezydenta. Gdybyśmy chcieli poprzez cztery zmysły ocenić kandydatów (jak ktoś wygląda, brzmi, pachnie, jaki jest w dotyku), to Bronisław Komorowski kojarzy się z ciężką ręką, starym zapachem i pouczającymi przemowami z góry. I mimo że zgolił wąsy, to wąs jest ciągle jego symbolem.

A Andrzej Duda kojarzy się z nowoczesnością i tym, że słucha ludzi?

Przynajmniej sprawia wrażenie, jakby słuchał, bo to nie jest to samo.

Rz: Bronisław Komorowski przegrał wybory, choć kilka miesięcy temu niejeden mówił, że nikt go nie pokona...

Na bezrybiu i rak ryba. Gdy na horyzoncie nie było żadnego innego kandydata, a Jarosław Kaczyński nie kwapił się, żeby w ogóle startować w wyborach prezydenckich, trudno było stwierdzić, że ktokolwiek mu zagraża.

Co się w takim razie zmieniło?

Urzędujący prezydent nie był wcześniej krytykowany w tak zmasowany sposób. Młodzi wyborcy, którzy głosowali na Andrzeja Dudę i Pawła Kukiza, są pokoleniem, które dobrze radzi sobie z mediami społecznościowymi, takimi jak Twitter czy Facebook. Dla nich dużo atrakcyjniejsze niż teksty publicystyczne w gazetach są memy internetowe.

Pozostało jeszcze 88% artykułu
Wydarzenia
Czy Unia Europejska jest gotowa na prezydenturę Trumpa?
Materiał Promocyjny
Przed wyjazdem na upragniony wypoczynek
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać