Temat gospodarki o obiegu zamkniętym był tematem, nad którym pochylili się uczestnicy debaty „Gospodarka obiegu zamkniętym, jaka odbyła się podczas 43. Sympozjum Współczesna Gospodarka i Administracja Publiczna. Sama idea jest bardzo prosta i zmierza do ograniczenia zużycia światowych zasobów i maksymalizacji wykorzystania recyklingu. Jak to wygląda w praktyce i jakie są tego najprostsze przykłady z punktu widzenia konsumentów? Okazuje się, że jednym z pierwszych pytań, na które musimy odpowiedzieć, to „mieć czy posiadać?" Czy potrzebujemy aktu własności dla szafy pełnej dżinsów?
- My, jako użytkownicy, nie potrzebujemy posiadać dżinsów na własność. Potrzebujemy dżinsów, by ich używać na co dzień – wyjaśniała dr Małgorzata Koszewska, Politechnika Łódzka. Jak to stwierdzenie wykorzystać w praktyce? Przykład płynie z holenderskiej firmy.
- Cały model biznesowy oparto na tym, by wypożyczać produkt, a nie go kupować. Dżinsy w tym przypadku są nam udostępniane, ale ich właścicielem pozostaje firma użyczająca – wyjaśniała.
- Dzięki temu cały cykl życia produktu nabiera nowego wymiaru. Dzięki temu że pożyczamy, a nie kupujemy, niepotrzebny towar wraca do jednej firmy i dzięki temu znacznie częściej trafia później do ponownego wykorzystania w ramach recyklingu, a nie na wysypisko. Produkt wraca do producenta. Ma on nad nim pełną kontrolę, a producentowi łatwiej jest zapewnić obieg zamknięty – wyjaśniała.
Holenderski schemat nie jest jednak bez wad. Podstawową z nich jest ogromna trudność do przekonanie do niego klienta. Czy polski konsument byłby skłonny pożyczać spodnie, zamiast je kupować?