Podczas X edycji Europejskiego Kongresu Samorządów w Mikołajkach dużo dyskutowano o bezpieczeństwie. Czy Polacy, w tym mieszkańcy Warmii i Mazur, mogą dziś czuć się bezpiecznie?
Tak, choć bezpieczeństwo to dla mnie nie tylko militarny slogan. Szczególnie że mieszkamy w regionie granicznym, gdzie spokój bywa pozorny. Moją rolą jest zapewnić mieszkańcom poczucie bezpieczeństwa i komfort życia. Dla obywatela bezpieczeństwo to przede wszystkim pewność, że państwo działa – codziennie, nie tylko w kryzysach. Mówię tu o bezpieczeństwie społecznym, socjalnym, zdrowotnym czy nawet komunikacyjnym. Jeśli ktoś nie może dostać się do lekarza czy urzędu, to w jego odczuciu państwo odwraca się od niego.
I jak to wygląda w regionie?
Przykład: ostatnio przekazaliśmy samorządom ponad 166 mln zł na drogi lokalne. Tylko przez ostatnie dwa lata wsparliśmy nierentowne linie autobusowe kwotą ponad 110 mln zł. Chodzi o to, żeby nikt na Warmii i Mazurach nie miał poczucia, że jest wykluczony. Żeby nikt nie musiał mówić: „w mojej wsi kończy się cywilizacja”. Bezpieczeństwo zaczyna się od drogi, którą jedziemy do pracy, od lekarza, do którego mamy dostęp, i od żłobka, w którym bezpiecznie zostawiamy nasze dzieci.
Żłobki elementem strategii bezpieczeństwa?
Oczywiście. Bo bezpieczeństwo to także stabilność społeczna. Nie można mówić o rozwoju kraju, jeśli młodzi ludzie muszą wybierać między pracą a posiadaniem dzieci. Dlatego wspieramy samorządy w tworzeniu żłobków, przedszkoli i przyjaznych warunków dla rodzin. W ciągu ostatnich lat wypełniliśmy dziesiątki białych plam w opiece nad dziećmi, dając młodym rodzicom duże wsparcie. Lubię ten bon mot: bezpieczeństwo zaczyna się tam, gdzie ludzie czują, że państwo jest po ich stronie.
A co z granicą z Rosją?
Bycie wojewodą jedynego w Polsce regionu graniczącego z Rosją to wyzwanie, szczególnie w obecnej sytuacji. Presja jest duża, ale zapewniam, że sytuacja jest stabilna.
Czy jednak ta stabilność nie jest dość krucha?
Jest bezpiecznie. Mamy prężnie rozwijające się spoty wojskowe. W Załuskach koło Nidzicy działa nowoczesna 16. Brygada Zmotoryzowana, którą wicepremier Władysław Kosiniak-Kamysz określił ostatnio jako najszybciej rozwijającą się jednostkę w Polsce. Niedługo pojawią się tam rosomaki i ciężki sprzęt. Wojskowa infrastruktura rośnie w błyskawicznym tempie. Jak mawiał klasyk – chcesz pokoju, szykuj się do wojny.
Mazurskie rosomaki robią wrażenie, ale wojna to chyba za dużo powiedziane?
Może brzmi to dramatycznie, ale prawda jest taka, że lepiej dmuchać na zimne, niż później żałować. Bezpieczeństwo regionu i kraju to wartości bezcenne.
Czy Warmia i Mazury mogą stać się strategicznym regionem nie tylko Polski, ale i całej Unii Europejskiej?
Właściwie to już są. Tarcza Wschód to dowód, że Warmia i Mazury przestały być peryferiami Europy. Parlament Europejski uznał ten projekt za kluczowy dla bezpieczeństwa całej Unii. Granica z Rosją to wielka odpowiedzialność, ale i duża szansa dla naszego regionu, który przestaje być peryferiami Europy. Warmia i Mazury są nie tylko wakacyjnym rajem. Następuje poważny przełom, w czasie rzeczywistym stajemy się kluczowym punktem na geopolitycznej mapie świata.
A co z faktem, że mniejsze miejscowości wciąż często pozostają peryferiami i to nie Europy, ale województwa?
To problem, który jako były wójt dobrze rozumiem. Żadna miejscowość na Warmii i Mazurach nie może czuć się mniej ważna. Remontujemy drogi, rozwijamy szpitale, żłobki, kulturę. Olecko, Pasłęk, Nowe Miasto Lubawskie, Ełk, Ostróda – wszędzie trafiają rekordowe środki, m.in. z Krajowego Programu Odbudowy (KPO).
Nie wymienił pan Olsztyna. Celowo?
Olsztyn to stolica i symbol, ale Warmia i Mazury to całość. Nie ma zgody na nadmierny „olsztynocentryzm”. Elbląg, Iława, Wydminy, Giżycko czy Bartoszyce mają takie samo prawo do „opieki” jak Olsztyn. Wojewoda musi być strażnikiem równego rozwoju. Olsztyn jako stolica to regionalny primus inter pares.
Działa pan bardziej jako urzędnik czy polityk?
Wojewoda to przede wszystkim gospodarz regionu i jego łącznik ze stołeczną „centralą”. Oczywiście są aspekty polityczne, ale moją rolą jest przede wszystkim dbałość o interesy mieszkańców, bez względu na ich polityczne sympatie. Gdy ktoś dzwoni do mnie z problemem, nie pytam o preferencje polityczne. Pytam, jak mogę pomóc i robię, co jest możliwe.
Trwa dyskusja o relacjach rządu i samorządów. Jedni mówią, że rząd odbiera im kompetencje, inni, że to samorządy są niewydolne. Jaka jest pańska opinia?
Nie chodzi o to, kto ma więcej władzy, tylko kto ma więcej odpowiedzialności. Samorządy są fundamentem lokalnej wspólnoty i muszą mieć realną możliwość działania, ale autonomia to nie immunitet od odpowiedzialności. Byłem przez wiele lat wójtem mazurskiej gminy i wiem, jak wygląda lokalne zarządzanie.
Niestety, czasem przybiera ono charakter patologiczny.
Są samorządowcy, którzy potrafią budować, inwestować i zmieniać swe regiony. Są i tacy, którzy uważają, że wystarczy narzekać na rząd i liczyć, że środki publiczne spadną im z nieba. Takie podejście jest krótkowzroczne.
Czyli nie każdemu po równo?
Nie, bo jedna gmina dba o rozwój, pozyskuje inwestorów, realizuje projekty, a inna latami stoi w miejscu. Nie można ich traktować tak samo. Wspieramy wszystkich, ale chcemy, by pieniądze publiczne trafiały tam, gdzie przynoszą efekt, a nie są grzebane niczym biblijne talenty.
Podział środków powinien być uzależniony od jakości zarządzania?
Również, bo sprawiedliwość nie oznacza równości. Warmia i Mazury to region, który historycznie był niedofinansowany. I dlatego potrzebujemy dużych środków na rozwój infrastruktury, edukacji czy technologii. Jednak te pieniądze nie mogą trafiać tam, gdzie dobrze wygląda polityczny PR, tylko tam, gdzie są mądrze inwestowane. Nie wystarczy mówić: „dajcie, bo nam się należy”. Pokażcie, jak te pieniądze zamierzacie wydać.
Mówi pan dużo o inwestycjach i infrastrukturze. A co z kulturą i tożsamością?
Są szalenie ważne. Jeśli nie dbamy o historię i dziedzictwo, to tracimy korzenie, m.in. dlatego zależało mi, aby nowy dworzec w Olsztynie nosił imię Mikołaja Kopernika. To podkreślenie, że nasz region to ważny obszar dla polskiej historii i nauki.
Czy nazwa dworca naprawdę coś zmienia?
To nie tylko tabliczka z nazwiskiem. To przekaz dla mieszkańców i turystów – Olsztyn jest miastem Kopernika, miejscem, gdzie działy się wielkie rzeczy. Takie symbole budują dumę i tożsamość.
Był pan długo wójtem mazurskiej gminy. Jakie doświadczenie wyniósł pan z tej roli?
Mazury to nie tylko turystyka i piękne widoki. To też wyzwania codziennego życia, od braku pociągów po problemy demograficzne. Będąc wójtem, nauczyłem się, że lokalne zarządzanie to nie wielka polityka. To codzienne rozmowy z ludźmi i podejmowanie decyzji, które realnie zmieniają życie lokalnej społeczności. Te decyzje rzadko trafiają na pierwsze strony gazet. W samorządzie człowiek uczy się, co to znaczy prawdziwa odpowiedzialność.