– Można to było zrobić inaczej. Zabrakło nam odwagi oraz wyobraźni – zauważył Mateusz Morawiecki, wicepremier, minister rozwoju i finansów, podczas debaty „Jaka przyszłość dla polskiej gospodarki?", która odbyła się w Akademii Leona Koźmińskiego w Warszawie.
Spotkanie odbyło się pod hasłem „debata premierów", bo po raz pierwszy we wspólnej dyskusji na jednej sali wzięło udział, oprócz Morawieckiego, ośmiu wicepremierów odpowiedzialnych za sprawy gospodarcze w różnych rządach po 1989 r. To oni nadawali kształt polityce gospodarczej w III RP, którą teraz wicepremier Morawiecki dosyć ostro krytykuje w swojej strategii odpowiedzialnego rozwoju.
Za dużo zagranicy
Morawiecki w prezentacji swojej strategii wytykał, że ponad połowa przemysłu wytwórczego jest w rękach podmiotów zagranicznych. W efekcie blisko 90 mld zł każdego roku wypływa z Polski. – To prawie dwukrotność deficytu budżetowego, czyli gigantyczna suma – mówił. Podkreślał, że wzrostowi gospodarczemu w ostatnim ćwierćwieczu towarzyszyło nadmierne zadłużania się. – Wzrost powinien być oparty na inwestycjach oraz oszczędnościach – tłumaczył. Jego zdaniem cechą polskiej gospodarki jest nierównowaga. – Niewidzialna ręka rynku tak, ale wspierana przez rękę państwa – postulował.
Wskazywał na konieczność odejścia od paradygmatu neoliberalnego i podążania w kierunku społecznej gospodarki rynkowej, dzięki czemu możliwe będzie zniwelowanie nierówności społecznych. – Nie ma polityki gospodarczej bez polityki społecznej. Innymi słowy, nie można prowadzić polityki gospodarczej wbrew społeczeństwu. Stąd też nasze ruchy redystrybucyjne. Komponentem solidarności społecznej są również podatki, których nie należy traktować jako haraczu – akcentował. – Firmy innowacyjne wcale nie rosną w otoczeniu niskich podatków, ale w atmosferze współpracy państwa z przedsiębiorcami. Przecież w Skandynawii czy Niemczech podatki są wysokie, co nie przeszkadza innowacjom – przekonywał.