– Cudem nikt nie zginął – mówi nam wysoki rangą oficer Wojska Polskiego o zdarzeniu, do którego doszło 22 sierpnia tego roku w godzinach nocnych w Bemowie Piskim (woj. warmińsko-mazurskie).
Żołnierze rumuńscy, stacjonujący na oddalonym o kilka kilometrów poligonie, mieli nocne ćwiczenia z wykorzystaniem dział przeciwlotniczych AD System Gepard 35 mm. Szkolili się w strzelaniu do lecących dronów. Przypomnijmy, że już kilka razy bezzałogowce irańskiej produkcji Shahed, wypuszczane w Rosji w czasie ataków na ukraińską infrastrukturę, naruszyły przestrzeń powietrzną Rumunii.
Czytaj więcej
– Komunikujemy sprawy jasno: jeśli nas zaatakujecie, będziemy walczyć o każdy centymetr naszego terytorium – mówi generał Wiesław Kukuła, szef Sztabu Generalnego Wojska Polskiego.
Dlaczego rumuńscy żołnierze ostrzelali Bemowo Piskie
Żołnierze rumuńscy zupełnie przez przypadek ostrzelali jednak sąsiadującą z poligonem miejscowość. Nikt nie został poszkodowany, bowiem do zdarzenia doszło po zmierzchu. – Gdyby były ofiary, na pewno wykorzystałaby ten incydent rosyjska propaganda – słyszymy od żołnierza. – Nie zadziałała blokada, która powinna ograniczyć promień ostrzału – tłumaczy nam jeden z wojskowych.
Seria z działka 35 mm trafiła m.in. w plac zabaw, w teren szkoły, uderzyła w blok mieszkalny i wybiła szybę w jednym z mieszkań, uszkodziła też pojazdy zaparkowane w miejscowości oraz na terenie Ośrodka Szkolenia Poligonowego Wojsk Lądowych Orzysz. Początkowo Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych podawało, że w czasie nocnego strzelania prowadzonego przez rumuńskich żołnierzy to rykoszety uderzyły w blok mieszkalny na terenie Bemowa Piskiego.