Do błędu doszło w wyniku nieprawidłowości formalnych, jakich dopuścił się Polski Związek Pływacki w procedurze zgłaszania zawodników. W rezultacie sześcioro pływaków zostało pozbawionych szansy na występ olimpijski, która niekiedy zdarza się tylko raz w życiu. PZP broni się, że jego rolą było jedynie zaproponowanie zawodników ze swej kadry, a ostateczna decyzja i tak leżała w gestii Polskiego Komitetu Olimpijskiego.
Kto miał wpływ na błąd
Specjaliści nie mają wątpliwości, że zaistniała sytuacja jest trudna pod względem prawnym i wymaga ostrożnych działań. Mecenas Michał Partyka, członek Polskiego Towarzystwa Prawa Sportowego, zwraca uwagę, że chociaż na pierwszy rzut oka wina PZP jest bezsporna, to konieczne jest przeprowadzenie stosownego postępowania, które potwierdzi ją niepodważalnie:
– Gdyby w istocie doszło do takiego błędu PZP, a na błąd ten nie mieli wpływu zawodnicy, to poszkodowani mogą próbować swoich sił tym razem na drodze postępowania sądowego. Jeżeli wykażą, że na skutek zaistniałej sytuacji stracili sponsorów, stypendia czy inne środki, albo że takie środki mogłyby im przysługiwać, gdyby wystąpili na IO, a działanie związku było bezprawne w rozumieniu przepisów kodeksu cywilnego, to możliwe jest zakończenie postępowania sądowego z sukcesem – tłumaczy mec. Partyka i dodaje: – Warto zauważyć, że byłaby to precedensowa sprawa, mimo że pięć lat temu, również w PZP, podobna sytuacja się zdarzyła. Wtedy nikt nie poniósł odpowiedzialności.
Cierpienie się nasili
Mecenas Renata Kopczyk zauważa, że skutki incydentu w Tokio dopiero teraz będą się nasilały:
– Nie przesądzając oczywiście na tym etapie o odpowiedzialności konkretnych osób czy instytucji, bezsprzecznie zawodnikom przysługują roszczenia cywilnoprawne. Pamiętajmy, iż różnego rodzaju cierpienia emocjonalne (określane w języku prawnym „krzywdą") dopiero teraz, po powrocie z Japonii, będą się coraz bardziej uwidaczniały.