Ryanair jest pierwszą europejską linią niskokosztową, która ogłosiła wyniki minionego lata i podała prognozy dotyczące kolejnego roku finansowego (zacznie się 1 kwietnia 2025). W komunikacie prasowym przewoźnik wyraża obawę, że nie uda mu się przewieźć zaplanowanych 215 mln pasażerów, tylko będzie ich o 5 mln mniej.
Winni Boeing i kontrolerzy
Za tę sytuację Ryanair obwinia przede wszystkim Boeinga wskazując, że samoloty, jakie teraz właśnie powinien dostarczyć mu Boeing pojawią się najwcześniej na przełomie roku. Powodem jest trwający strajk mechaników i inżynierów Boeinga, który jednak ma szansę się zakończyć już jutro. Pod warunkiem jednak, że większość zatrudnionych w fabryce Renton pod Seattle oraz w Oregonie zagłosuje za jego zakończeniem. Strajkujący uzyskali tam już spełnienie większości postulatów, ale niespełniony został jeden, praktycznie najważniejszy — przywrócenie programu emerytalnego w Boeingu wypowiedzianego 10 lat temu.
Czytaj więcej
Samoloty się spóźniają, bo wojna zmieniła trasy, a w Europie Zachodniej i Południowej kontrolerów lotów jest za mało. Na dodatek pogoda mocno daje się ostatnio we znaki.
– Nasza prognoza jest w dużej mierze uzależniona od zakończenia strajku w Boeingu i jak najszybszego wznowienia tam produkcji. Sądzimy jednak, że w obecnej chwili rozsądne jest pozwolenie sobie na wolniejsze tempo wzrostu — powiedział w rozmowie z Bloombergiem wiceprezes Ryanaira ds finansowych Neil Sorahan.
Ryanair narzeka również na słabą pracę i dzikie strajki europejskich kontrolerów ruchu lotniczego i nieudolność Brukseli w poradzeniu sobie z tym problemem.